1. Ziemię na rabatach mam ją dość ciężką, lekko gliniastą, choć zdarzają się też kawałki gliny wielkości piłki pingpongowej i chyba niezbyt urodzajną. Charakterystyczną rzeczą jest to, że przy ulewnych deszczach zmienia się jak w zalany wodą materac (1-2 dni) a jak jest zbyt długo sucho tworzy się na wierzchu skorupa (gdzieś 10-15 cm głębiej jest wilgotno), rośliny testowe posadzone w tej ziemi w zasadzie przeżyły, ale tylko te które są odporne na przelanie. Niektóre nie przeżyły tych ulew.
2. Posadziłam pierwszy raz w życiu róże (Austina i pnącą). Zgodnie z zaleceniami (Chodun i inne strony internetowe oraz własna inwencja twórcza), dołek ok 60x60, na dno wrzuciłam mieszankę torf odkwaszony + ziemia (tzw podłoże od kwiaty, też kupione) w stos 1:1 oraz garstka (20-30 ziaren) tzw. obornika suszonego - kurzego). Mniej więcej była to warstwa 6-10cm . Potem odizolowałam to kolejną warstwą 1:1 torf+substrat+trochę ziemi gliniastej (objętościowo gdzieś ok +20%) -tej z rabaty.
Potem wsadziłam róże i zasypywałam tą samą mieszanką 1+1+20%. Zalałam to na końcu porządnie wodą, a następnego dnia uzupełniłam (podłoże torfowe jest jednak mało zagęszczane a ja niespecjalnie mocno to zagęszczałam), tak więc ostatnie ok 5-10cm obsypałam głównie ziemią gliniastą z dodatkiem mieszanki torfowej
3. tego dnia dopadło mnie uczucie niepokoju (czyżby róże już teraz do mnie gadały?

tak więc proszę o pomoc w tej sprawie szanownych forumowiczów, którzy zjedli zęby na różach
