A teraz nowe kwitnienia.
Wąsaty phalaenopsis pokazał swój środeczek i teraz wiem jakiego kota kupiłam w worku
Nie było słoneczka więc zdjęcia takie sobie ale kolor prawie rzeczywisty i ten bielutki środeczek
Wąsaty pączek jeszcze nie rozkwitł tylko coraz bardziej pokazuje język
A tutaj wspólny portret
Rozkwitł poraz kolejny biały Phalaenopsis hybryda (to też reanimek ale bardzo chętny do kwitnienia - wypuszcza pędy dwa, trzy razy w roku)
Muszę mu kupic kosz bo pędy raczej rosną zwisająco.
Teraz dla Marka obiecane zdjęcia Pleione
W zeszłym roku po kwitnieniu tak cudacznie przyrastał w bulwy. które jesienią oderwałam i wsadziłam do podłoża
A w tym roku tak wypuszcza kiełki - niestety bardziej idzie w liście niż w kwiaty choć uważam,że i tak osiągnęłam sukces jeśli chodzi o zimowanie i wybudzenia
Młodziutkie bulwy
Zmurszała bulwa - z niej chyba nic nie będzie
A tak wygląda liść zaatakowanego przez coś kłującego - już Agnieszko/Agito co o tym sądzisz?
I na koniec coraz większy pączek Paphiopedilum
Ufff, wklejane zdjęć to ciężka robota, wolę jednak kopanie w ogrodzie...
Lucynko ślimak mi żarł inaczej ale też go wywaliłam Dorotko dobrze,że czasem pogoda nie pozwala na robótkę inaczej nie byłoby czasu na podziwianie efektów
Małgosiu dla Pleione czekam na jej cudne kwiatki co do tego uszkodzonego listka to mi się też wydaje, że to jest podjedzone ale jeszcze niech się wypowiedzą inni może ktoś miał podobny problem
Małgosiu, nigdy czegoś takiego nie widziałam szczerze mówiąc. Wciornastków też nie miałam, ale wiem, że zostawiają srebrzyste ślady na liściach, a to z powodu mikroskopijnych pęcherzyków powietrza, jakie zostają po ich żerowaniu w tkance liścia.
Te Twoje zmiany wyglądają na typowo wklęsłe, suche, dosłownie wyjedzone- mam rację? Może rzeczywiście ślimak, bo szkodniki typu muszki czy wełnowce raczej takich dziur nie zostawiają... Ślimaków kilka znalazłam u siebie w podłożu storczyków, ale nigdy nie miałam uszkodzonych przez nie liści.
Hmm, naprawdę nie wiem Małgosiu, może ktoś inny miał już z czymś takim do czynienia i Ci pomoże..?
Czy tych zmian jest coraz więcej, czy od kiedy rozprawiłaś się ze ślimakiem, nowe się nie pojawiają? To ta sama roślina, na której złapałaś żarłoka?
Agnieszko, jest to inna roślina ale od czasu złapania ślimaka, a nawet wcześniej już się zmiany nie pogłębiają a nowe nie powstają. Sama jestem ciekawa co to mogło być. Wyjedzenie liścia przez ślimaka wyglądało inaczej ale jak wrócę do domu to oglądnę je jeszcze raz. Co ciekawe, bez względu na to co by to nie było, to jedne liście phalaenopsisów smakowały żarłokowi bardziej a inne mniej Mam nadzieję,że żarłok odszedł na zawsze i teraz nowe listki będą gładkie i lśniące. Jednak co tydzień staram się dokładnie pooglądać każdego storczyka, wełnowce jeszcze do tej pory śnią mi się po nocach choć dopadłam tylko dwa
Julitko kwiatuchów na Pleione chyba nie będzie. U tego storczyka wpierw pojawiają się kwiaty a dopiero potem liście. Chyba,że mój egzemplarz woli odwrotnie
Justynko dziękuję a efekt przekopania rabaty możesz zobaczyć w 'Oazie'
Mam pytanie: jakiego użyłaś podłoża do plejone? Niedawno kupiłam psb bletilla striata ( z tego co wyczytałam uprawa podobna), posadziłam do zwyczajnego podłoża storczykowego. Coś wypuszcza, ale nie mogę jeszcze stwierdzić, czy to pąk kwiatowy czy liście.
Renia
Reniu Pleione i bletilla (mam obydwa) to storczyki gruntowe mogące rosnąć w ogrodzie. Bletilla niektórym też w nim dobrze zimuje. Mogą więc nie koniecznie rosnąć w podłożu storczykowym ale musi ono też być dość dobrze przepuszczalne. Ja pomieszałam podłoże storczykowe z torfem i piaskiem i rosną. Jeśli chodzi o bletillę to to co Ci wypuszcza to pęd, z którego najpierw rozwijają się liście i z pomiędzy nich wychodzi pęd kwiatowy.
Witam Małgosiu przyjrzałem się Twojej Pleione i jestem skłonny powiedzieć że z tych bulw rzeczywiście nie będziesz miała kwiatów. Bulwy aby zakwitnąć muszą być dość duże i mieć sporo nagromadzonego zapasu ?żywieniowego? z poprzedniego roku. Te małe bulwki które zawiązały się w zeszłym roku na bulwie matecznej to bulwki które roślina wyprodukowała próbując się ratować wydaniem potomstwa przed fizyczną śmiercią , bo jak wiesz stara bulwa po wypuszczeniu kwiatu i zawiązaniu nowych bulw zamiera.
Te wierzchnie bulwki można zerwać, to tzw sposób rozmnażania przez ogławianie.
Można się pokusić na wsadzenie bulwki do podłoża ,jednak ten sposób nie daje zawsze pozytywne efekty. Z moich obserwacji wynika iż po przekwitnięciu roślinę należy bardzo intensywnie dokarmiać by zawiązała do jesieni jak największe bulwy.
Nie wiem Małgosiu czy zbyt intensywnie nie podlewasz podłoża na początku gdy posadziłaś bulwy bo ja je tylko zraszam i dopiero po przekwitnięciu gdy zacznie się formować i rozwijać liść zaczynam intensywniej podlewać, ale roślina ma już wtedy spore korzonki.
Jeszcze jedna ważna sprawa, roślina ma bardzo kruchy i wrażliwy system korzeniowy i przy utracie lub zagniciu nie potrafi już odbudować .
Marku, dziękuję za tak wiele cennych informacji. Ktoś mi w końcu wutłymaczył dlaczego te bulwki rosły tak dziwnie, czułam,że coś źle robię ale nie wiedziała co a to był pierwszy sezon pleione pod moim dachem. Rzeczywiście w zeszłym roku słabo je dokarmiałam, w tym roku się poprawię Myślę czy na lato nie wysadzić ich delikatnie do ogrodu a przed zimą wykopać Wtedy same by się podokarmiały...
Zdjęcie jest robione zaraz po podlaniu, lub jak piszesz po zraszaniu i to pierwszym tak obfitym. Potem tydzień nic nie dostają. Młode bulwki były posadzone do podłoża jesienią, gdy pleione wszedł w stan spoczynku i dopiero na wiosną zaczęły puszczać korzonki i liście (choć nie wierzyłam,że coś to da) a podłoże było prawie cały czas suche tylko od czasu do czasu pryskałam je wodą. Cała miska z bulwkami przez całą zimę stała na parapecie bardzo chłodnego strychu - temperatura podczas największych mrozów 5-6*C, przy mniejszych niewiele większa. Dopiero we wtorek przeniosłam je do mieszkania.
Choć co ciekawe,w tamtym roku właśnie z takiej wielkośc bulw mi zakwitły...Tylko nie były przeze mnie dokarmiane i zimowane I jak tu zrozumieć kwiaty
Coż poczekam rok, może się uda następnym razem...Teraz jestem mądrzejsza o rok doświadczeń
Witajcie
Przedstawiam nowy raport z tego co dzieje się na parapetach...
Bardzo mnie cieszy fakt,że dogadałam się z vandami, puszczają ładnie korzonki i listki. Na początku musiałam obciąć jej kilka korzonków ale teraz V.'Robert's Delight Red'
- zaraz po moczeniu ...
-na drugi dzień ...
I jej listek
Iwonko
PS. Przepraszam za brak kryszałowej przejrzystości wazonu ale nie wysiągam jej z niego zbyt często by nie uszkodzić jej woli życia i pozostawić w klimacie jaki sama sobie stworzyła
Druga kupiona do reanimacji z wcześniejszym właścicielem nie chciała współpracować. Przez rok wyrósł jej jeden, a może dwa korzonki. U mnie też troszkę stała - dwa miesiące się aklimatyzowała, musiałam jej obciąć dolną część trzonu poniżej korzeni gdyż zaczęła podgniwać ale zaraz po tym ruszyła z korzonkami i efekt V. coruela
-zaraz po moczeniu
-na drugi dzień
Widać,że ma chęć do życia a południowy parapet służy obu. I żeby tak zostało
A tak wygląda przesadzone . Ponieważ w zeszłym roku słabo go dokarmiałam więc dało mi tylko szczypior. Teraz przesadziłam go delikatnie w nowe podłoże z dodatkiem nawozu i zobaczymy czy zakwitnie w następnym roku?