Moi drodzy, coś mi się nie wiedzie z malwą chyba... Mimo, iż jest to mój wymarzony kwiat z dzieciństwa, który najbardziej chciałam mieć w ogródku
Kupiłam w zeszłym roku kłącza czterech malw białych i czterech czarnych. Posadziłam początkiem kwietnia. W zasadzie, jeśli dobrze pamiętam, wszystkie oprócz jednej wytworzyły rozetki. Patrzę za to jakieś 2 dni temu i co widzę? Na razie dwie wypuściły listki, dwie mają jakieś "zdechłe", zasuszone liście z jesieni, jedna ma tylko widoczny po lekkim odgarnięciu ziemi prawdopodobnie korzeń (?), a po dwóch ani widu ani słychu, a nie chcę za bardzo grzebać, żeby ich nie daj Bóg nie uszkodzić. Co dziwne, te najzdrowsze okazy rosną po zasłoniętej żywopłotem sąsiadki stronie, gdzie słońce jest tyko chwilkę
Czy istnieje szansa, że wszystkie siedem odrodzi się jeszcze w tym roku i będą kwitły?