Niedzielnie pozdrawiam z zmrożonych Rabatek.
Kogro-Zrobiłam obchód względem qup ,wykopanych przez czterołapnego przy sprzyjającej pogodzie i braku zainteresowania właścicieli dołów w moich grządkach oraz niedopałków po panu od tegoż zwierzaka .Na najbardziej słonecznej grządce,którą obsadziłam żonkilami widać spore kiełki,co mnie cieszy.

.Wydaje mi się,że i wczesne tulipany się przebijają.Żurawki przetrwały,choć nie prezentują się najlepiej o tej porze roku .Ranników nie mam,choć co wczesną wiosnę sobie przypominam,że można by.Ciemiernika nie wypatrzyłam.
Nasiona kupuję na razie tylko braciszkom i wypatruję dla znajomych.
Zeniu-wczoraj przywitał nas mróz i cieniutka warstewka nocnego śniegu. Dziś nadal mroźnie,lód na kałużach,a śnieg zwiało.Także nie inwestuję przesadnie w nasiona,ale skoro obiecałam braciszkom fasolę,bób,groszek,dynię i słonecznika to je wyszukałam i kupiłam,obecnie jest jeszcze cena zeszłoroczna a mają dwa lata przydatności do wysiewu.Po raz pierwszy też wzięłam udział na Forum w akcji wymiany nasion,złożyłam zamówienie na inne jeszcze odmiany dyni,zobaczymy czy nasiona otrzymam,trochę późno się włączyłam z racji obciążenia pracą przy sesji egzaminacyjnej.Naturalnie jeśli nasiona przyjdą,wzejdą i plony będą i jesienią wezmę udział w wymianie,prześlę nadmiar nasion od nich.Jeśli reflektujesz na nasiona dyni Bambino,to mam wydłubane z dyni którą bracia mi dali w ubiegłym roku i chętnie prześlę.Nie da się ukryć,że była to dynia zdecydowanie duża,smakowita i dobrze się przechowywała.
Zyto-chciałabym,żeby hoja walentynkowa jednak okazała się z pędu i rosła,ale to wyjdzie dopiero za jakiś czas...

Wyobraź sobie,że mój chrzestny ojciec urodził się w Walentynki(których wtedy w Małopolsce Wschodniej(dzisiaj Ukraina Zachodnia) naturalnie nie obchodzono,będą to okrągłe urodziny 90,a wuj Ryszard trzyma się świetnie.Tłumaczył mi,że o mało co nie został Walentym,a to patron epileptyków.
Priamie-wczoraj wiał bardzo silny wiatr,a na dodatek i kawki i sroki wypatrzyły na drzewku z karmnikiem słoninę dla sikorek.Co chwilę było lądowanie,ostrożne zejście krokiem dostawnym jak w krakowiaku do rozgałęzienia i uczta,rozszarpały spory kawałek słoniny błyskawicznie,jednak co większy dziób to większy,naturalnie wróble i sikorki przepędziły.Kostek w punkcie obserwacyjnym pod firanką był mocno podenerwowany.Na koniec sroka ukradła resztę słoniny ze skórą i sznurkiem i poszybowała z łupem.
