Tylko nie glebogryzarką!!! Potniecie perz na kawałki i nie dacie sobie z nim rady, bo z każdego kawałka odrośnie kolejne pokolenie!
Zresztą glebogryzarka gryzie na głębokość 10 cm, a to chyba ciut za mało, jak na ugór, prawda?
Rolnik ze sprzętem będzie tańszy i zdrowszy, zaorze, czyli wzruszy ziemię głębiej niż glebogryzarka, wysprężynuje, czyli wyciągnie całe długie warkocze korzeni, a potem zabronuje. A ty sobie potem wytyczysz ścieżki, grządki czy co tam chcesz.
I nie musisz potem specjalnie czekać na wyniki, jak po Roundapie.
Tia, Roundap oczywiście można stosować i ludzie po nim żyją, ale o ile krócej? I czy na pewno dzieciom dałbyś Marcinie marcheweczkę z Roundapem w środku?

A jeśli można zrezygnować z chemii, jeśli jest wybór, to dlaczego nie wybrać lepiej, szybciej i zdrowiej, zamiast drożej (chemia kosztuje), wolniej (trzeba czekać aż chemia zadziała, a potem okres karencji), a i tak trzeba to potem przekopać i uklepać...
Dla mnie sprawa jest prosta, jeśli jest dojazd, to rolnik opędzluje sprawę z jeden dzień, a chemią będziesz się z tym borykać z miesiąc albo lepiej (dwa tygodnie od oprysku, a potem kopanie po kawałku...).
Matko jedyna, czy wszyscy chłopcy z miasta kochają glebogryzarki? I boją się konkurencji rolnika z pługiem? Takie Zosie - Samosie, czy co? A potem i tak to kobitki kopią i pielą... Mój Sz.M. też forsował glebogryzarkę, nawet sobie taką kupił, a dopiero jak spróbował, to wynajął rolnika. Hm, nie słuchał, oczywiście, a mógł wynająć, sprawdzić i oddać, byłoby taniej!
