100krotka pisze:
Bo mnie się wydaje, że łatwo postawić diagnozę, że wokół tyle złodziejstwa i tak dalej, ale jednak to nadal nic nie wnosi. Bo czemu to złodziejstwo akurat u nas, a nie w Szwajcarii? I co najwazniejsze - co zrobić, aby je w końcu wyplenić?
Pytanie padło co prawda dawno, ale nie znalazłem w wątku odpowiedzi. No chyba, że można za odpowiedź uznać zwrot "taki kraj"
Taki kraj, to my. Ja, znajomi, rodzina, sąsiedzi i ten pan co mieszka na górce, ale nie pamiętam jego imienia. I ten tłum pod Rotundą w Warszawie. Chociaż tłum to takie bezosobowe. Lepiej napisać ludzie. My wszyscy musimy zmienić mentalność. Najlepiej zacząć od siebie, ale dobrze też przedstawić ludziom z którymi się spotykamy nasze poglady.
Parę przykładów z mojego podwórka.
Przychodzę do firmy, maszyny stoją, elegancki pan rozmawia z jednym z pracowników. Pytam o sprawę z którą przyszedł. Odpowiedź: " ja do Tadzia". Tłumaczę panu, że Tadzio pracuje do 15, przynajmniej powinien. Proszę aby umówił się z Tadziem o 15,02 i mogą sobie pogadać nawet do rana. Pan mi na to, że on w sprawie drewna olchowego do wędzarni. Zapraszam do biura. Okazuje się, że od kilku miesięcy pan kupuje od Tadzia
moje drewno po paskarskich cenach. Ustalamy cenę, warunki odbioru i na do widzenia informuję pana, że jeśli on dotrzyma warunków, ja na zasadzie wzajemności nie będę kupował wędzonych ryb od jego pracowników. Zaskoczenie. Pan twierdzi, że w tych kategoriach problemu nie rozpatrywał. Uśmiech, uścisk dłoni, kręcenie głową.Tadzio już nie pracuje. Na pożegnanie stwierdził, że on przez 20 lat wychodził z PGR-u z czymś w torbie i na starość nie będzie zmieniał przyzwyczajeń. Próba nazwania Tadzia złodziejem powoduje obrazę, pół wsi też jest zdania, że to chamstwo tak Tadzia nazywać.
Kolejna anegdotka. Znajomy, strażnik więzienny w stopniu kapitana. To ważne.
Znajomy potrzebuje żwir, nie ma przyczepy, zwraca się do mnie z prośbą o transport. Zgoda, jedziemy. Znając zakres robót pytam, czy jedna przyczepa starczy. "Powinna", brzmi odpowiedź. Po południu telefon. Nie starczyła. Znajomy pyta, czy pojadę. Jak teraz? Przecież żwirownia już zamknięta. Ale okazuje się, że to żaden problem. Strażnikiem jest znajomy mojego kolegi, więc wjedziemy bez problemu. Grzecznie odpowiadam znajomemu, że jeśli zamierza podpieprzyć przyczepę żwiru i liczy na to, że zgodzę się na współudział, to się myli. Nie jedziemy. Idziemy po piwo. Zaskoczenie. Przecież zawsze się wszystko tak "załatwiało".
Często nie widzimy, że tradycyjne "załatwienie", "wykombinowanie", to zwykła kradzież, czy oszustwo. Celowo użyłem słowa "tradycyjne". Bo w czasie powszechnego braku jakichkolwiek dóbr, dobra podstawowe "zdobywało się". To nie było tak dawno. Ale musimy to w sobie zmienić, i wręcz wymusić zmianę w otoczeniu.
Nie mam żywopłotu, mam ogrodzenie z siatki wysokie na metr. Widać na zdjęciach w moim wątku. Kradzieże się zdarzały, często nawet. Mam kamery. Nie mam skrupułów przy przekazywaniu nagrań policji i ubezpieczycielowi. Nawet jeśli to syn znajomych. Nawet jeśli to sam znajomy. Złodziej to złodziej. Nawet jeśli szkoda jest niewielka. Nie mam ochoty bywać u złodziei, ani gościć ich u siebie. Kradzieże póki co ustały. Wybito mi jedną szybę, sprawca zapłacił szklarzowi. Nawet ładnie wyszedł na filmie.
Uważam, że aby docelowo ograniczyć złodziejstwo powinniśmy
każdą szkodę zgłaszać na policję. Nie zgłaszamy- nie ma przestępczości na danym terenie. Nie ma przestępczości- redukujemy etaty, pieniądze, nie inwestujemy w sprzęt dla policji. Bo po co? Dlatego zero tolerancji dla złodziejstwa.
Czyli zmiana mentalności i zgłaszanie każdej szkody. Najwyżej policja oskarży nas o nękanie

Nie narzekajmy na nieudolność stróżów prawa, nie narzekajmy na brak nieuchronności kary. Sedzia nie wymierzy nawet nawiązki w sprawie o istnieniu której nie ma pojęcia. Policjant nawet wiedząc, że Iksiński wszystko co ma to ukradł, nie złapie go nie mając pokrzywdzonego który zgłosił kradzież.
I na koniec zdanie, które usłyszałem od znajomego Duńczyka. Okazało się, że sąsiad z jego ulicy został skazany za niepłacenie podatków. Sprzedał dom i się wyprowadził. Wstydził się tam mieszkać. Bernie, mój znajomy stwierdził " i bardzo dobrze, nie czułem się dobrze gdy mieszkał obok. On oszukał całe państwo, więc ze mną nie miałby najmniejszych problemów"
Czy u nas to przypadkiem nie jest powód do dumy? Że niby tacy sprytni jesteśmy.