Dala, dzięki. Mama też ma oleander i cały czas mnie pogania żebym sprawdziła. a ja na okrągło gości mam, nie ma dnia, żeby ktoś nie przyszedł i to nie jeden, czasami w ciągu dnia przewija się kilkoro. Coś mało czasu dla siebie.
Elżbietko, a czy jeszcze można skracać? Może poprawię. Łodygi czy liście? Bo ja trochę tego i trochę tego, jakoś nigdzie nie wyczytałam jak to konkretnie ma byc. Chyba jakaś torba jestem albo ciężko jarzę:D
Taro, za 1,5 tygodnia przyjedzie moje chłopisko i wtedy chyba ciachnieny te korzenie, tam jest glina i gruz, będzie ciężko ale może się uda. Dzięki:D
Witaj Izuniu, czuję się już całkiem dobrze. Dzięki. Warzywnik czeka już do skopania, oprócz marchewki i kopru i pietruchy. Jak na pierwszy raz to dosyć mi obrodziło. Fasolki w tym roku mam już po uszy:D
No więc czekam coby troszkę przestało lać. Żeby nie wiało i zimno nie było... hmmm.. to chyba już wtedy wiosna będzie:D
Ale boję się zawiania, w każdym razie jeszcze sporo do uporządkowania. Ponoć następny tydzień ma być ładny. Pod płotem , tam gdzie ma być żywopłot miałam posadzone ziemniaki. Już zjedliśmy, dobre były tylko małe. Mąż stwierdził, że za głęboko sadził. To też był taki nasz eksperyment.
Jeszcze trochę i może uda mi się mojego chłopa zachęcić do zajmowania się ogródkiem, oczywiście to co on by robił musi być jadalne,
kwiatki są raczej zbyteczne. Kurcze, zupełny brak romantyzmu

Jest szczęśliwy jak jedzonko rośnie dookoła.
W zeszłym roku zjadłam mu jedyną śliwkę, drzewko przez kilka lat nie miało owoców i czekał na tą jedyną śliwkę. Niestety wyjechał i żeby śliwka się nie zmarnowała zjadłam sama:D Wielka, żółta i słodka. Jak przeżywał i marudził, do dzisiaj nie może zapomnieć he he.
Teraz jest więcej śliwek, kilkanaście , ale są już miękkie i dojrzałe(wiem bo jedną zjadłam

), nie wiem jakie będą za 1,5 tygodnia. A niech tam nawet spleśnieją, nikt mi nie będzie mówił, że mu ni zostawiłam. Wyobraźcie sobie, że ma je policzone:D To znaczy mogę jeść ale musi coś zostać dla niego do posmakowania.Dobre nie

W ogóle to osy się do nich dobierają i mogą być brzydkie.
Kiedyś tak zakosił na młodej jabłonce jabłko mojemu tacie, mieszkaliśmy wtedy u moich rodziców. Tatko czekał aż dobrze dojrzeje a on zjadł. Jak na niego nakrzyczałam to wziął jabłko z miski na stole(kupne) i na nitce zaczepił za ogonek na drzewie. Tato po pewnym czasie z uśmiechem podchodzi do jabłonki i i oznajmia, że zaraz wszyscy dowiedzą się jakie to drzewko ma dobre owoce. Cóż, po prostu zdębiał jak chciał urwać. Od kiedy jabłka rosną na nitkach.

To był niesamowity widok, kulaliśmy się ze śmiechu jak zastanawiał się co jest grane. Od razu szorował do mojego Romcia, nikt inny by tego mu nie zrobił. Do dzisiaj go przegania jak tam jesteśmy a mąż kombinuje co tu by było już na tyle dobre żeby zjeść:D
Widzę słoneczko za oknem, może będzie ładnie przez cały dzień.
