
Przepraszam, to jeszcze raz ja

Mam małe doświadczenie, mój mąż większe. On mówi, że to jednak zaraza

. Zaczęło się tak na pierwszej malinówce:

Potem, liście wyglądały już tak:

i tak:

A to najgorszy krzak:

Pewnie już po ptokach

.
Niektóre owoce pękają, ale nie pleśnieją na krzaku:

Normalnie czerwienieją, wiszą do miękkosci. Krzaki są wielkie bo ok 2metrów wys., ale co z tego, jak na każdym owoce zawiązaly się do 3/4 wys, kilka gron po góra 3 owoce. Powyżej na rzadko którym krzaku są 1-2 pomidorki. Reszta kwiatów uschła i opadła część dała radę wytworzyć ciupeńkiego pomidorka, który nie urósł
Najgorzej wzięło malinowe pomidory, ich krzaki nie mają 1 liścia bez skazy. Gdybym miała oberwać te uszkodzone, nic by nie zostało. Podsypałam je siarczanem potasu, podlałam pokrzywkami i już nie wiem, czy je zerwać i krzaki wyrwać, czy potrzymać skoro owoce są zdrowe??

Wiem, ze u mnie to zupełny koniec sezonu pomidorków, ale muszę wiedzieć na przyszłość, żeby odpowiednio wcześnie reagować- Co to jest?? Czy ja je aż tak zagłodziłam, czy to jednak jakaś zaraza?