Moje błędy..... jak wiele osób latałam w co roku z wieloma roślinami po ogrodzie
Mój pierwszy rok zakładania ogrodu.... Kupiłam sadzonkę żagwinu i posadziłam na wiosnę. Urosła, latem zakwitła i zdechła. Niezrażona następnej wiosny kupiłam nasiona i wysiałam. Wykiełkowały, urosły, zakwitły i zdechły. Wtedy poszłam po rozum do głowy i kupiłam książki. Żagwin lubi glebę wapienną, a u mnie raczej kwaśna była

Tenże pierwszy rok.... postanowiłam mieć jakieś własne warzywka....Nachetawszy się jak dziki osioł wydarłam chwastom kawałek ugoru, przygotowałam "trumienkę". Po 5 krzaczków pomidorów i papryki, ogórki z nasion od ciotki z Kanady- miały być takie specjalne - metrowe, ale nie wężowe i kukurydza. Napieliłam się, nalatałam z konewką..... Efekt: 1 pomidor!
Kukurydza posadzona pd południa zacieniała resztę, a sama okazała się nie bardzo jadalna, na pomidory wlazła czarna zaraza, dla papryki lato było za zimne, a ogórki przejrzały zanim osiągnęły ten wyczekiwany metr
Za to w następnym roku dzięki nadgorliwości mojej mamy sałata obrodziła u mnie nadspodziewanie

Wysiała przywiezione z Holandii nasiona sałaty karbowanej zielonej i czerwonej. Tyle tego miała, że dostałam mnóstwo po pikowaniu i posadziłam na rabatach bo duże luzy jeszcze tam miałam. Cały sezon sałaty miałam w bród i znajomym wpychałam. A i tak część zdążyła bujnie wyrosnąć w piramidki, budząc powszechne zdumienie co za oryginalne iglaczki mam
Wzdłuż schodów i kawalątka ścieżki do nich- circa 2.30 m, posadziłam po 3 świerki...takie ponad metrowe

Jak szerokość schodów z 1.2m zwęziła się do 70 cm to czym prędzej je usunęłam
