Wpadłam do siebie choć na chwilę, abyście się Moi Drodzy nie martwili o mnie.  
   
   
 
 U mnie tak wiele się dzieje, że nie mam prawie wolnej chwili. Moje Przedszkolaki-Staruszki kochane, tak dają mi w kość, jakby byli naprawdę w przedszkolu. Henry coś choreńki, lumbago Go chwyciło i nic nie może robić (wiedziało kiedy, prawda) no a Babel to tak daje popalić, WSZYSTKIM(!). Mamuśka dziś płakała, bo tak Ją gryzł po nogach, że nie dawała sobie rady. Diunka z nim się świetnie bawi, Czarek warczy, a Tośka ucieka, bo tak się Babla boi. Je toto tak, że jak do mnie trafił ważył 1,7 kg, a teraz ma ponad 5 kg. W piątek jedziemy do lekarza zdjąć ostatnie szwy. Chyba będzie z niego duży i groźny psior. Pani doktor powiedziała, że mnie sobie już ustawił na swoim miejscu. On dominuje. Dlatego staram się być stanowcza, ale niezbyt mi to wychodzi. W ogrodzie coraz więcej kwiatów, szczególnie róż, ale najlepiej rośnie trawa. Nasza, polska trawa. Wszędzie wejdzie i wszystko zajmie. Prawie co tydzień trzeba ją kosić. Jakiś czas temu zabrałam się za zrobienie nowej, poszerzonej rabaty kwiatowo-drzewkowej, ale praca idzie w żółwim tempie, a może nawet wolniej, jak się oczywiście da, wolniej. Strasznie ta robota powolna, a może to ja taka do d.... Chciałabym opisać wszystko, ale się niestety nie da. Pokażę parek fotek (tych najlepszych - moim zdaniem):
  
 
   
  
   
  
   
  
   
  
   
  
   
  
   
  
   
No imuszę kończyć i zmykać. Całuję Was mocno, mocno, bardzo mocno. Spokojnej nocy, pa, pa  
 
   
  