Ty to masz jednak sklerozęaguskac pisze:
Co ja widzę, co ja słyszę... murarkowe szaleństwo![]()
Dominika swoje przeglądała, bo trzyma w domu i nie chce, żeby jej się robactwo zalęgło w lodówce![]()
Moje wiszą w wiatce pod daszkiem i tak zostaną do wiosny. Dopiero w odpowiednim czasie wyniosę do sadu i niech wyłażą same. Zawiozłam do Dominiki rurki z 2 uli. Te co mam tu pod wiatą były ok. Te które zawiozłam koleżance później i u niej zostały na zimę były zarobaczone. Myślę, że dlatego, że bardzo mało było zamurowanych, bo za późno zawiozłam, więc jakieś dziadostwo poskładało sobie tam jajeczka i potem przypuściło atak na murarki.
To fragment z mojego wątku (z 18.01)
To były rurki z twoich uli, i też były spasożytowane - jestem pewna, że te owady czatują gdzieś w pobliżu i składają jaja zanim pszczoła zamuruje domek. One pasożytują na tych kokonach, a nie sobie zimują - dlatego właśnie, jak odkryłam te larwy (małe żółte na 4 fotce - widać jak wżarły się w kokon), postanowiłam rozbebeszyć całość, żeby nie wprowadzać od razu pasożytów do mojej nowej hodowli. A przechowywanie w lodówce to na skutek wybebeszenia - przedtem rurki były cały czas na dworze, również w czasie największych mrozówdominikams pisze:... A teraz z innej beczki - znalazłam dziś sobie zajęcie - sprawdzanie mojej mini-hodowli murarek (pszczółek). Rurki trzciny, zapełnione przez pszczółki dostałam od Agi. Wczoraj, po przeczytaniu wątku o murarkach, gdzie zalecali otwieranie rurek i przeglądanie kokonów, postanowiłam zajrzeć do moich małych przyjaciółCiekawiło mnie, czy w ogóle kokony są, bo trochę postraszyli mnie koledzy, że zbyt wczesny transport "ula", przed przeobrażeniem się larw, może zakończyć się przykro. Na szczęście wszystko w porządku:
No, prawie w porządku - w niektórych rurkach kilka kokonów było zaatakowanych przez pasożytnicze larwy (podobno jakaś osa):
Za to, że pożarły moje pszczółki, spłonęły w kominku![]()
Po wyłuskaniu pierwszych kokonów:
Teraz siedzą w lodówce, ale prawdopodobnie trafią na jakiś czas do garażu (dopóki są mrozy).
Ja prawdopodobnie w przyszłości rozbebeszać nie będę, no chyba, że zaobserwuję jakąś małą liczebność murarek (to wtedy będzie podejrzenie o ostrą działalność pasożytów).







