Jako służbista pragnę tylko wtrącić, że w przypadku estragonu zbieramy kwitnące szczyty pędów, oraz, że w ziołolecznictwie nie stosuje się wodnych wyciągów
per sobie, czyli z samego tylko tego zioła. Występuje w mieszankach np. w żółciopędnej wraz z zielem bylicy pospolitej, zielem dziurawca, korzeniem mniszka, kwiatostanem kocanek, liśćmi mięty pieprzowej i zielem glistnika jaskółcze ziele(oczywiście mieszanki nie robimy sami). Suszymy(ale jam starej daty

). Świeże ziele konsumujemy jak jarzynę. W dodatku, nie wiem jak jest w sprzedaży, ale przez Polskę przewijają się zasadniczo trzy gatunki estragonu. Nasz rodzimy, biedaczek traktowany często jak roślina ruderalna, estragon forma francuska (= niemiecka, holenderska, prawdziwa, ma ciemnozielone, gładkie, lancetowate liście, czasem nie zakwita corocznie, jej nasiona nie dojrzewają, nazywany jest też estragonem słodkim ), estragon forma rosyjska(słabiej pachnie, jest jaśniejsza od francuskiej, jej nasiona dojrzewają).
Silniejsze działanie niż bylica estragon ma bylica Boże drzewko. Ale zostańmy przy estragonie. I spokojnie, te mieszanki robimy bo mają silniejsze działanie.
Z tego wszystkiego, to melisę musiałam sobie zaparzyć tak mi smaku narobiłyście.
Upały w przewiewnym cieniu są świetne na suszenie.
Melisę, liść melisy, suszymy aż zacznie charakterystycznie szeleścić, ledwo się ją trąci. Króciutko, i w bardzo niskiej temperaturze(25*C)