Witajcie

W ubiegłym roku kupiłam w centrum ogrodniczym cudne
marcinki w dość sporej doniczce. Fioletowa niziutka kępa (ok. 15 cm) była po prostu urocza. Przez jakiś czas stały tak w doniczce poczym postanowiłam wsadzić je do gruntu. Jakaż była moja radość kiedy wyjęłam kępę z doniczki i stwierdziłam, że składa się ona z czterech sadzonek. Ucieszyłam się bardzo i wsadziłam każdą osobno licząc na 4 kępki niziutkich asterków. Owszem mam 4 kępki ale już mają po 50 cm. A to być może jeszcze nie koniec ich wzrostu

Teraz się zastanawiam, czy powinnam była je przyciąć aby nie dopuścić do takiej wysokości? Choć wiem, że są odmiany niskie i wysokie i raczej astrów się nie tnie, z drugiej strony może trzeba było z nimi postępować jak z chryzantemami (obrywać im czubki aby się rozkrzewiały) Teraz to już chyba jest za późno na takie zabiegi, ale może chociaż w przyszłym roku będę mądrzejsza

Co myślicie?