Iwonko, moje jeżówki jeszcze młodziutkie, a już je dzieliłam w ubiegłym roku dla forumowej koleżanki i w tym sezonie muszę je oszczędzić

Ale może w następnym coś uda się im podebrać? Będę pamiętać i w miarę możliwości przygotuję kilka sadzoneczek, to zabierzesz jak się spotkamy. A jeśli nie będziesz mogła przyjechać, to przygotuję i wyślę paczuszkę.
Pysznogłówka cytrynowa niestety nie zimuje, nawet łagodne ostatnio zimy są dla niej zbyt ostre. Co roku ją wysiewam, bo już nie mogę jej nie mieć

Inne pysznogłówki aż tak mi się nie podobają, poza tym często łapią mączniaka i pewnie dlatego żadnej nie mam, ale dla cytrynowej zawsze mam miejsce w moim ogrodzie.
Dorotko, to już przynajmniej wiem na jaką jeżówkę się zdecydowałaś

Na pewno" Będzie Pani zadowolona" Kupiłam ją jako Big Kahunę, chociaż od początku wiedziałam, że to nie ona, ale sprzedająca je kobietka zupełnie nie chciała mnie słuchać
Skoro Twoja Fantastic jeszcze nie kwitnie, to może nie zdążyć wytworzyć nasion, daj wtedy znać to Ci je wyślę. Tych zawsze mam sporo, bo to moja ulubiona aksamitka

Działkowe ślimaki nie mają ze mną tak dobrze, nie mam dla nich litości. Ostatnio zebrałam ponad dwadzieścia bezwstydnych i wszystkie poszły do solnego basenu. Są obrzydliwe i żadnemu nie przepuszczę. Skorupkowe za to się pochowały i prawie ich nie widuję, albo jestem tak nakierowana na te bezdomne paskudy, że innych nie widzę.
Teść spisuje się na medal, już zdążyłam przerobić kolejną skrzynkę pomidorów, a dzisiaj znowu dostałam 3/4 skrzyneczki. Oj, mam ja z nim dobrze, oj mam
Ewuniu, trochę ich już zebrałam, chociaż chyba nigdy nie doczekam się tylu gatunków i takich ogromnych kęp jak Twoje

Miejsca mam coraz mniej, chociaż mam kilka siewek różowych, to w te miejsca mogę kupić sobie odmianowe

Ale to wszystko do przemyślenia, bo te zwykłe też są piękne. Jeśli jednak jakaś mnie zachwyci do tego stopnia, że będę musiała ją mieć, to miejsce na pewno znajdę
Jadziu, sama nie wiem skąd ta lobelia się u mnie wzięła

Miałam kiedyś czerwoną, ale nie przeżyła zimy i chyba świadomie bym jej nie kupowała obawiając się takiego samego losu. Od wiosny przyglądałam się co to też takiego mi rośnie i byłam prawie pewna, że to będzie jakieś dorodne chwaścisko

Całe szczęście, że ostudziłam swoje porywy i nie wyrwałam jej. Jestem zadziwiona jej wigorem, jak na tak młodą roślinę jest już całkiem spora. Mam nadzieję, że się opamięta i trochę zwolni.
Ostatnio Akita odsłoniła mi jeszcze więcej swoich wdzięków i jestem nią oczarowana. Zupełnie nie spodziewałam się takiego efektu

Muszę na nią bardzo uważać, bo z jakiegoś powodu jej pokrój jest nie taki jaki powinien być i łatwo może mi się uszkodzić.
Jeżówki wcale nie są takie kępiaste, one tylko potrafią się pokazać najlepszej strony. W nóżkach są cieniutkie, ale nadrabiają ilością kwiatów
Aniu, o moim ogrodzie można wszystko powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest poukładany

Mam za mało miejsca na ład i porządek. Nic się nie trzyma kupy, a nowe rośliny sadzę tam, gdzie aktualnie mam miejsce. Na szczęście mi to pasuje, może i w życiu też jestem taka niepoukładana?
Rutewek jest kilka rodzajów, mam cztery i każda jest inna

A właściwie powinna, bo jeszcze powinna zakwitnąć biała, ale ta jest ciągle maleńka i mam poważne obawy, czy na pewno okaże się zgodna z zamówieniem. Jakoś lekko różowieje, ale jest tuż przy ziemi, to może i źle widzę. Może już jutro uda mi się zobaczyć jej kwiatki wtedy prawda wyjdzie na jaw.
Wandziu, moja Myrtles Folly na szczęście trzyma się wyznaczonych ram i nie szaleje

Zazwyczaj udaje się jej utrzymać kwiaty prosto, czasami jedynie po deszczu przesiąknięte wodą łamią się pod ciężarem. Z innymi daliami nie mam takich kłopotów, wszystkie są karne i stoją na baczność.
Rutewkę kup sobie koniecznie, w zależności od koloru, biały lub różowy obłok. Mam je od niedawna i sama się dziwię, że zaprosiłam je do siebie tak późno
Beatko, cieszę się, że moje widoczki znajdują uznanie w Twoich oczach

W tej chwili już coraz o nie trudniej, bo ogród wyraźnie stracił rozpęd, nic nowego się nie pojawia, powielam cały czas to samo. Niestety już wyraźnie widać, że lato ma się ku końcowi. Na dodatek zapomniałam o astrach i o nie moja jesień będzie uboższa.
Pyszczek naparstnicy był tak uroczy, że nie sposób było nie cyknąć mu fotki. Naparstnice stanowczo zbyt szybko przekwitły, zresztą jak wszystko i nie mogłam cieszyć się nimi dłużej. Jeśli chcesz nasionka rdzawej, to tylko szepnij słówko, to Ci je wyślę. W jeżówki koniecznie musisz się zaopatrzyć, są cudne i w takim wyborze, że ciężko zdecydować się na konkretną

Elusive w tym roku zabawiła się w gigantomanię i bujała się wysoko nie tylko ponad rabatami, górowała nawet nade mną

Miała grubo ponad dwa metry i wzbudzała zainteresowanie wśród innych działkowiczów.
Niestety ta lelijka nie jest znana mi z imienia, pochodzi ze starych moich zasobów, a wtedy nie bardzo jeszcze zwracałam uwagę na nazwy. Zresztą akurat co do lilii, to niestety większość jest bezimienna, albo podpisy mi się zatarły, albo wtykałam oryginalny woreczek z nazwą i w krótkim czasie naklejkę trafiał szlag

EM już wrócił do zdrowia i do pracy, Twoje życzenia na pewno się do tego przyczyniły
Aniu, deszcz tylko w prognozach się pojawia, ostatnio na działce musiałam już rozkładać węże. Na szczęście jeszcze nie można mówić o suszy, ale ktoś w górze zdecydowanie zbyt wcześnie przykręcił kurki

W ogrodzie spokojnie, zarazę ZZ udało się nam zdusić w zarodku i dalej możemy cieszyć się smakiem pomidorków prosto z krzaka.
Małgosiu, chociaż Tobie spodobały się nasze ślimaki

Te akurat wcale nie są takie wstrętne, nawet kładę je sobie na ręce, jak się chcę im bliżej przyjrzeć.
Jeżówki pięknie kwitną i cieszę się, że kiedyś stanęły na mojej drodze. Jest ich tyle, że na pewno każdy znajdzie te najpiękniejsze dla siebie. Mam je w każdym zakątku, po kilka, albo i pojedynczo, ale każda zwraca na siebie uwagę. Zawsze zostawiam kilka siewek ciągle mając nadzieję na jakąś fajną krzyżówkę, ale jak na razie wszystkie są różowe, czasami trafi się biała
Mimo iż pomidorów nie mam zbyt dużo, bo zaledwie czternaście krzaków + cztery na balkonie, to owców w zupełności nam wystarcza. Te na przetwory dostaję od teścia, ale one też prawie moje, bo sama wyhodowałam je z nasion i obdarowałam teścia i tatę
Nareszcie udało mi się w miarę uporządkować działeczkę. Sporo czasu mi to zajęło, nie powiem, ale najważniejsze mam zrobione

Oczywiście, że chwasty też mam, bo one tylko czekają aż się obrócę i szybciutko wyrastają ponownie.
Dwa notorycznie łapiące uwiąd powojniki zastąpiłam nowym, ale jakim nie mam pojęcia, bo szkółka nie potraktowała mojego zamówienia poważnie i nie zamieściła etykiet

Może znajdę gdzieś w zapiskach co to może być, a jak nie to będę miała niespodziankę. Zresztą jak najbardziej tak może być, bo już jeden okazał się pomyłką i w ten sposób stałam się posiadaczką Błękitnego Anioła. Jak na razie to mnie nie zachwycił, a końcu mógłby skoro dostał się do mnie podstępem. Miałby wtedy miejscówkę zapewnioną, a tak będzie musiał sobie na to zapracować. Jeszcze muszę posadzić jednego i już nawet wiem gdzie, ale wiąże się to oczywiście z przesadzaniem, zmniejszaniem gabarytów, kopaniem dołów i innych wiążących się ze zmęczeniem i potem zalewającym skronie, czynnościami

Może jutro się tym zajmę, jeśli inne pomysły nie staną mi na drodze.
Ostatnio dorwałam się do narządka do przycinania krzewów i zrobiłam straszna demolkę

Moimi ofiarami zostały świerk Conika i ogromny bukszpan posadzony jeszcze przez teścia. Conicę już kiedyś formowałam, miałam ją wyciąć zupełnie, bo któraś z zim spowodowała w niej spustoszenie, ale sąsiadka doradziła mi właśnie ostre cięcie. Jeszcze jej nie dokończyłam, bo miałam niespodziewaną wizytę, ale wiem, że za jakiś czas będzie wyglądać zupełnie znośnie

Natomiast bukszpan wygląda tragicznie. Był już ogromny, część gałęzi była gruba jak palec, teraz biedaczek jest łysy i straszy wyglądem. Na szczęście prawie nie jest widoczny z drogi, to może nie będzie mu tak wstyd i może uda mu się odbudować. Musiałam coś z nim zrobić, bo był już zbyt potężny i zasłaniał mi piwonię majową, dawał w tym miejscu za dużo cienia i piwonia zaczęła robić się coraz mniejsza. Teraz mi przyszło do głowy, że to może nie cień jej zaszkodził, a korzenie bukszpana pochłaniające wodę i nawozy? W każdym razie mleko już już się wylało i teraz pozostaje mi tylko czekać na efekty moich niszczycielskich działań
Wczoraj pojechałam na działkę jak zwykle po nocy. Noc była byle jaka, dlatego tez miałam w planach szybciutkie spalenie świerkowych gałęzi i udanie się na spoczynek. Pierwszą część planu udało mi się zrealizować, ale z drugą miałam już kłopot. Nie pomogło nowe łóżeczko, przyjemna podusia i miły kocyk, przewracałam się z boku na bok aż w końcu wstałam nie zmrużywszy oka

Zebrałam pomidory, zabrałam się za pielenie, ale zaraz porzuciłam tę czynność, bo zobaczyłam, że trawnik zarósł już jak łąka i najwyższy czas zająć się koszeniem. Niestety kosiarz, czyli mój młodszy potomek jeszcze nie wrócił z Holandii i musiałam zająć się tym sama. Mocno musiałam się uwijać, bo ktoś ostatnimi czasy wymyślił, że w niedzielę nie można kosić pomiędzy godziną jedenastą a szesnastą

A czasu nie miałam zbyt wiele, bo została mi zaledwie godzinka. Mimo usilnych starań, oczywiście nie zdążyłam, ale obok mnie sąsiad też jeszcze kosił, to się umówiliśmy, że sobie nawzajem nie przeszkadzamy i kończymy co zaczęliśmy

Wypompowało mnie to zupełnie i miałam nadzieję, ze teraz to już na pewno zasnę. Chyba znacie powiedzenie o nadziei? No, to już wiecie, czy udało mi się zasnąć

Za to miałam czas, żeby zająć się podlewaniem, bo już zaczęło robić się sucho, sporo wody wlałam w dynie, bo jeszcze rosną i potrzebują jej sporo. Szczególnie, że rosną w ogromnym ścisku i muszą walczyć o każdą kroplę.
Do domu wróciłam przed osiemnastą i wystarczyło mi już tylko sił, żeby zjeść i się i umyć i niedługo po dobranocce padłam spać.
Miłego tygodnia
