Anido, hortensje w tym roku właściwie dbają o siebie same. Nawet ich zbyt często nie podlewam, mają już po kilka lat i radzą sobie doskonale

Dostały nawozu, wykorzystały go na maksa i teraz czarują nie tylko mnie. Mam je tak posadzone, że wszystkie mogę objąć jednym spojrzeniem i napawać się ich widokiem.
Aksamitkę Fantasic dostała od kogoś moja mama już wiele lat temu i od tego czasu każdego roku zbieramy jej nasiona. Jeszcze kilka lat temu nie można było jej dostać, teraz jest dostępna bez problemu. To moja ulubiona aksamitka i nie ma opcji, żebym jej nie wysiała.
Pysznogłówkę polecam, jest urocza

Za uznanie ślicznie dziękuję
Maryniu, Conicę również wolę w naturalnym wydaniu, ale nie miałam wyjścia. Mogłam ją jeszcze całkiem wyciąć i nie mieć wcale. Kilka lat temu bardzo mocno przemarzła i wyglądała fatalnie. Wtedy sąsiadka doradziła mi cięcie, ale ponieważ nie jestem w tym zbyt systematyczna, to wygląda to, jak wygląda

Ale z czasem mam nadzieję, że będzie lepiej. Nigdy jednak nie będzie już wyglądać jak Conica
Pysznogłówka jak najbardziej jest warta grzechu i jeśli masz nasiona, to koniecznie je wysiej. Ja ją uwielbiam, jest zupełnie inna niż wszystkie inne pysznogłówki, dla mnie najpiękniejsza ze wszystkich
Jadziu, ta tarantula, to pąk rudbekii Cherry Brandy

Bardzo późno w tym roku kwitnie, już się obawiałam, że wcale jej nie zobaczę. Chyba mam za duży gąszcz i moje kwiaty nie mają w nim lekko. Być może będzie to moja jedyna kwitnąca, bo wszystkie pozostałe nie mają nawet jeszcze jednego pąka
Elżbietce przygotuję w takim razie fajną miejscówkę i pójdzie już na swoje, niech cudnie rośnie i cieszy nas obie

To dopiero początek mojej przygody z rutewkami. Myślałam, że one się sieją, jeśli jednak nie, to musimy poczekać aż się rozrosną. Dzisiaj już na pewno się przekonałam, że moja biała rutewka nie będzie biała, ale również różowa. Ponieważ jednak jest śliczna, to jej to wybaczam. Jest bardzo podobna do Elin, ale muszę sprawdzić na stronie szkółki, jakie mają odmiany i wtedy pewnie poznam jej nazwę. Muszę ją przesadzić, bo taka ślicznotka nie może rosnąć schowana w gąszczu. Ona potrzebuje widowni i oklasków, nawet jeśli tylko moich
Lucynko, akurat te czerwone cynie kupowałam, ale będę z nich zbierać nasionka, bo są niezwykłej urody i na dodatek niziutkie. Mam jeszcze pomarańczową, ale ta rośnie z tyłu ogrodu i jakoś jej nie widuję

Budowę i wielkość kwiatów mają taką samą jak te zwykłe, tylko są miniaturowego wzrostu.
Hortensje króciutko były białe, szybko zaczęły różowieć, ale im przecież tak do twarzy w różach
Sikoreczek mam mnóstwo, zupełnie się mnie nie boją, mimo iż siedzę bardzo blisko jabłonki, na której wisi karmnik. Bardzo dużo ziaren rozsypują wokół, ale i te znikają jak tylko zabraknie im ziarenek w karmniku.
Pantofelki właśnie wczoraj przyszły, a zatańcuję w nich w następną sobotę
Aniu-Annes 77, moje hortensje mają już sporo latek, to miały sporo czasu, żeby wyrosnąć na piękne okazy. Najmłodsza jest Silver Dollar, a i ona jest u mnie już czwarty sezon. Teraz już im nie poświęcam tak dużo czasu jak wcześniej, właściwie radzą sobie same. Oczywiście, że jak mam czas, albo suszy już od dłuższego czasu, to i je podlewam, jak wszystko inne

Chciałabym sobie dokupić jeszcze jedną, ale absolutnie nie mam na nią już miejsca i muszą mi wystarczyć te, które mam. Bukietowych mam dziewięć, do tego jedną Anabell, Anabell Pink i jedną pnącą. Myślę, że jak na jedną maleńką działeczkę, to i tak niemało. W ubiegłym roku nie udało mi się ukorzenić żadnej, nie puściły ani jednego korzonka

Ale próbuję ponownie i w końcu przecież musi mi się udać. Znowu próbuję na dwóch gałęziach, ale na razie do nich nie zaglądam, jest jeszcze na to zbyt wcześnie. Chyba się powstrzymam do przyszłego roku, może wtedy wykorzystają czas, jaki im dałam.
Pysznogłówka cytrynowa jest prześliczna, zupełnie nie przypomina innych pysznogłówek. Jest delikatna i zwiewna, po prostu urocza. Zapiszę sobie nasionka dla Ciebie, ale tych nie mogę obiecać, bo nie zawsze zdążą u mnie dojrzeć. Muszę przy okazji sprawdzić czy nie zostały mi jakieś z ubiegłego roku, to będę spokojniejsza. Mam kilka żelaznych roślin, które po prostu muszę mieć i do nich należą właśnie pysznogłówki. I aksamitki Fantasic, rzecz jasna
Aniu-anabuko1, do dzisiaj śmieję się z tego bzu, ale wtedy jeszcze zupełnie ich nie znałam, patrzyłam jak na jakieś cudo. Dopiero wtedy się nimi zainteresowałam, zaczęłam o nich czytać i następną kupiłam dębolistną. A potem to już poszło lawinowo

Ja z kolei nigdy nie próbowała rozmnażać ich z odkładów. Raz tylko mi się udało, ale to była ogrodowa, a one łatwiej się ukorzeniają.
Ta trawka, to jednoroczne proso rózgowate. Śliczne, ale niemiłosiernie się rozsiewa. Jeszcze jak na rabatach, to nie ma problemu, ale ja miałam milion siewek na swojej dębowej ścieżce

Wyrywanie ich, to syzyfowa praca, ciągle je usuwam, a końca nie widać. Ale wdzięku nie można jej odmówić.
Nasionka aksamitek już sobie zapisałam
Marysiu, takie dalie poznałam tylko dzięki Tobie i wiem, że je bardzo lubisz

Kilka nasienników zostawię, może jeszcze zdąży wyprodukować nasiona, to pojadą do Ciebie. Nawet sobie nie próbuję wyobrażać ile możesz mieć tego cięcia i wyrywania, bo zapewne od razu rozbolałaby mnie głowa

W zupełności wystarczy mi mój spłachetek, a i tak nie mogę się wyrobić. Również z tego powodu, nawet nie myślę o kolejnej działce, chociaż jakieś piękne kwiatuchy przygarnęłabym natychmiast
Ewuniu, nasiona będą albo i nie. A z kiełkowaniem kupnych nasion jest bardzo różnie. W ubiegłym roku fioletowe kobee wschodziły bardzo słabo, a biała nie wykiełkowała żadna. Za to w tym roku wykiełkowały wszystkie i miałam klęskę urodzaju

Werbeny są cudne, ale mam ich tym razem troszkę za mało. Obawiała się nadmiaru i usunęłam zbyt dużo siewek, a teraz to się na mnie mści
Dzisiaj stanowczo przesadziłam z działaniami na działce. Przyjechałam rano, zrobiłam przegląd swoich włości, zjadłam śniadanko i wzięłam się do roboty. Wykopywałam, sadziłam, dzieliłam, a jak się z tym już obrobiłam to wzięłam się za pielenie. Pieliłam tu i tam, wszędzie taszcząc za sobą parasol, bo dzisiaj słońce całkiem nieźle poczyniało sobie na niebie. Przez cały dzień nawet na chwilkę nie schowało się za chmurkę, bo najzwyczajniej w świecie żadnej nie było. Nawet nie wiem ile koszy z chwastami wyniosłam, ile ślimorów wrzuciłam do solanki. Mimo upału całkiem sporo ich znalazłam pochowanych w różnych dziurach i pod hortensjami. Miałam nawet chęć posiedzieć sobie dzisiaj dłużej, ale po piętnastej zaczęła się jakaś większą impreza na jednej z pobliskich działek i przestało być przyjemnie. Zanim jednak się zebrałam to zrobiła się już siedemnasta i do domu wróciłam padnięta. W nadchodzącym tygodniu raczej nie będę miała czasu na działkę, to może wreszcie sobie odpocznę
