Na razie bez reszty pochłania mnie aparat

, choć oczywiście kwiatki są wdzięcznym tłem do nauki.
Tylko pogoda pod zdechłym azorkiem, tak, że i nauce to przeszkadza, bo słoneczka na lekarstwo. Kwiaty nie otwierają się lub tylko częściowo. Coś ten rok jest do bani.
Pierwszy raz zakwitły G. bodenbenderianum i papschii, ale tylko na chwilę rozchyliły płatki, G. damsii ma dużo pąków, ale nie może ich bidul pokazać, to samo z G. ragonesei:
Gymnocalycium baldianum też trochę strajkują:
Krótko żył też kwiat niedobitek Chamaecereusa i Coryphantha bumamma, a pączki aylosterki cajasensis czekają na trochę słońca:
Najbidniejsze to są kwiaty Echinopsis eyriesii. Co wieczór jest nowy, ale niektóre to nawet nie mają szans się rozwinąć, bo je ulewa zalewa. Trudno - mają zimny i mokry wychów w tym sezonie. Hartują się
Za to są wdzięcznym obiektem moich nauk fotografowania, jeśli już uda im się przeżyć. Tu kilka wprawek:
Niesamowicie cieszę się, że mogę oddać wiernie kolory i szczegóły bieli i czerwieni nie zlewają mi się w jedną plamę. Coraz lepiej idzie mi z ustawianiem parametrów i ze zmniejszeniem kontrastu, który kiedyś musiałam podkręcać, a teraz mocno zmniejszać, by obraz nie bił po oczach i dawał ciepłe odczucia, ale bez zmniejszenia widoczności szczegółów - to dobrze widać choćby na Chamaecereusie - pomarańcz w gardzieli, odcienie czerwieni na płatkach i inne na płatkach zewnętrznych. Echinopsis w monochromatycznym ubranu też mi się bardzo podoba.