Skoro sezon na kwiaty bzu czarnego w pełni, to może by tak zrobić nalewkę?

Właśnie nastawiłam wczoraj jedną taka porcję, ale to dopiero pierwszy raz, nie wiem więc co z tego wyjdzie.
Przepis jest kompilacją kilku różnych przepisów z netu.
40. Nalewka z kwiatów bzu czarnego
Składniki
50 baldachów kwiatów (zbieranych po obeschnięciu rosy),
4 duże cytryny, albo 2 cytryny, 2 limety (wyszorowane i wyparzone)
ew. 1 grapefruit czerwony
70 dag cukru,
1 litr spirytusu 95%,
1 łyżeczka suszonego korzenia arcydzięgla,
1 litr wody
Metoda
Do dużego słoja, albo do dwóch mniejszych wkładamy całe baldachy dobrze rozkwitniętych kwiatów czarnego bzu, usuwając nożyczkami albo mocnym grzebieniem jak najwięcej łodyżek, można też obrywać kwiaty palcami, metoda jest dowolna, ważne jedynie, żeby zachować jak najwięcej pyłku z kwiatów.
Warstwę kwiatów przekładamy warstwą cienko pokrojonych plasterków cytryny bez pestek, wszystko lekko ugniatając.
Zawartość słoja zalewamy przestudzonym syropem cukrowym, ma przykryć kwiaty i cytrynę, jeśli nie przykrywa, to znowu ugniatamy.
Zakrywamy czystą szmatką lnianą lub zakręcamy pokrywką, stawiamy na ok. 5-10 dni w nasłonecznionym oknie i od czasu do czasu mieszamy.
Zlewamy przez sito wytworzony syrop, dodajemy do niego spirytus w takiej ilości żeby osiągnąć oczekiwaną moc nalewki, np. 35 %, korzeń arcydzięgla (mniej więcej płaska łyżka na ok. 2 litry nalewki, ale uwaga, bo dodaje metalicznego posmaku i nalewka musi leżakować o wiele dłużej

), sok z 2 limonek i ew. grapefruita, i według uznania miodu do smaku, zostawiamy wszystko na dwa tygodnie od czasu do czasu mieszając.
Po tym czasie zlewamy alkohol i odstawiamy do sklarowania, na koniec przecedzamy np. przez filtr od kawy albo watkę w lejku.
Nalewka powinna dojrzewać przynajmniej pół roku, ale zyskuje, gdy wytrzyma dłużej...