
Na filodendrony trzeba mieć albo szklarnię albo przynajmniej terrarium z ogrzewaniem i światłem, w innym przypadku czeka [te pnące] wegetacja przy suchym patyczku i zamierającymi korzeniami czepnymi ;) Niektóre z tych roślin poniżej kupiłam dla eksperymentu (np. dizygotekę) ale inne w dobrej wierze. Kilka dostałam z ogrodu botanicznego w Krakowie za pomoc w szklarni (pH. erubescens, Syngonium podophyllum, pH. hederaceum, pH. andreanum i pH. hederaceum var. micans).
Najłatwiejsza rośliną, z której byłam bardzo zadowolona była cibora zmienna, która wniesiona do domu przed przymrozkami (a miała w obwodzie chyba z 1,50 m) nie odzyskała już kondycji i dziwnie zaschła ;) Monsterę miałam już chyba 3 razy, bo to moja ulubiona roślina w ogóle ;)
Niektórych roślin nie sfotografowałam w przeszłości np. passiflory, którą puściłam po suficie na dratwie szewskiej, ale nie kwitła, bo już było po okresie wegetacji, czy też chamedorę, której żywot był nadzwyczaj krótki, tak jak i jakiegoś pulchnego kaktusika, którego nazwy teraz nie pamiętam ale miałam go dosłownie 2 tygodnie. Była też gynura, syningia, które mi się nigdy nie podobały, haworsja, wielka agawa i dwa wielkie, stare grubosze, oba kwitły.
No, ale czas przejść na hydroponikę

Pozdrawiam!
(2014: podmiana zdjęć nieaktualnych: moje archiwalne filodendrony można zobaczyć tu: http://fabryka.darknation.eu/filodendro ... lbum_id=51 )