Do tego co napisała wyżej Joasia, dodam jeszcze parę słów o cięciu.
Nie ma wiele krzewów kwitnących, które tak radykalnie są corocznie ogławiane, jak róże.
Niszczy im się prawie całą koronę i spodziewa się, że nie dość , że ją odbudują już w tym samym raku, to jeszcze powinny zakwitnąć, i to najlepiej 2x.
Aby tego dokonać, muszą mieć doskonałe warunki glebowe i stanowiskowe, czyli ciepło na górze, wilgotno w korzeniach i dużo jedzonka w ziemi.
Odnośnie cięcia róż ( oprócz odmian starych, parkowych, pnących) jest conajmniej kilka szkół :
- Zieleni Miejskiej - piłą spalinową golimy równo na 30cm - ma to tę zaletę, że na rabatówki wybiera się zwykle mocne róże z certyfikatami zdrowia i niezawodności ;
*
ADR-ami ( Niemcy),
*
RHS-em(Królewskie Tow. Ogrodnicze) lub
*
TOP-em holenderskim
- precyzyjne golenie na 2-3 oczka i pozostawianie 3-5 najmocniejszych pędów - ma tę zaletę, że uzyskuje sie duże kwiaty, kosztem ich ilości
- skracanie tylko o 30% zeszłorocznego przyrostu i wycinanie pędów krzyżujących się, chorych i słabych - pozwala uzyskać masę kwiatów, ale mniejszych niż wzorzec, przyspiesza kwitnienie, bo krzew nie musi odtwarzać całego, naziemnego systemu przewodzącego
Jak się okazało w badaniach angielskich, 1 i 2 sposób cięcia na poletkach doświadczalnych, daje takie same efekty kwitnienia.
Natomiast młode, roczne i dwuletnie krzewy, zawsze golę krótko, by pobudzić rozkrzewianie i zrównoważyć dopiero rozwijający się system korzeniowy, z nadziemnym.
W 3-cim roku, można już eksperymentowac z cięciem oszczędzającym.
Ufff, koniec elaboratu
