To fotki moich sundavilli z dnia wczorajszego... czyli 10 listopada... jak na warunki polskie - uwazam, ze to wspaniale, ze moje rosliny stoja wciaz na dworzu i jeszcze kwitna..... Pilnie sledze prognozy pogody, zeby je schowac z pierwszymi przymrozkami, ale wiem, ze wtedy zacznie sie dla nich trudny okres.....
Musze sie przyznac, ze w lecie nie zasilalam ich - a byly duzo bujniejsze i cale obsypane kwiatami.....
Z moich dwuletnich doświadczeń w zimowaniu - wynika (jak dotąd 1:1), że one w zimie to liście gubić mogą, tylko przychodzi taki moment w lutym, kiedy muszą się podnieść i wypuścić nowe pędy, i wtedy właśnie okazuje się, czy padły czy nie .
Moja - już gubi liście wylądowała w chłodniejszym pomieszczeniu, ograniczyłam podlewanie (1 w miesiącu) i teraz modlę się żeby coś z niej do wiosny zostało
Przegladałam wasze zdjęcia i jestem zachwycona, piękne macie okazy
Moja ubiegłą zimę szczęśliwie przezimowała ,ale niestety nie zakwitła.Teraz przeniosłam ją do piwnicy i przestałam się nią interesować.Zobaczę co będzie wiosna. Przekonałam się ,że zbytnia nadopiekuńczość nieraz może zaszkodzić.
Moje wyniesione, zapomniane- poszłam podlać- i widzę , że żyją. Zobaczymy co dalej...
Poprzednie lata dożywały do marca- potem padały- zobaczymy czy tego przetrwają...
Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby... St.J.Lec
Moje - też na razie dają radę. Wczoraj je trochę podlałam. Nawet liści specjalnie nie zrzuciły .
Za jakieś 6 - 7 tygodni zabiorę je do cieplejszego pomieszczenia, zacznę więcej podlewać i też zobaczę co się wydarzy .
Moja stoi sobie w pokoju na honorowym miejscu, górując nad innymi roślinami ? i ? jak to - ma w zwyczaju ? rośnie na potęgę. Dzisiaj znów ją będę musiał przyciąć, bo ta plątanina nowych pędów zrobiła się trochę za duża. :-P
Moja jeszcze też żyje,stare liście opadły zostały zdrewniałe łodygi na których zaczynają wychodzić nowe szczepki.Czasem bywa tak,że roślina przeżyje całą zimę a na wiosnę padnie,tak było u mojej mamy.
Moje roślinki pięknie kwitły i pięły się do góry ,ale przezimowała tylko jedna bo niestety ,chyba za często odwiedzałam je w piwnicy i podlewałam.Jedna miała korzenie zgniłe i padła ,a druga jakoś się trzymała ,ale w cale nie zakwitła.Ciekawa jestem co będzie po tym sezonie zimowym Teraz przycięłam ją jesienią ,a poprzednim razem zrobiłam cięcie dopiero wiosną. Trochę eksperymentuję
Locutus,
Podziwiam stan Twojej roslinki!!!! Super, tyle zielonych listkow i zachowala swoja wysokosc.... Pozazdroscic!!!!
Moje byly takie piekne na dworzu do polowy listopada..... W domu niestety potracily listki, musialam poobcinac gole pedy i czekam co z tego bedzie na wiosne... Niestety te rosliny najlepiej czuja sie w swiezym powietrzu.....
Ja swoją będę musiał na dniach przyciąć po raz kolejny, bo rośnie jak szalona wypuszczając dziesiąki nowych, gęsto ulistnionych pędów? Owszem, gubi stare liście od czasu do czasu, ale wypuszcza tyle nowych, że ogólny bilans jest więcej niż pozytywny... Problemy były podczas inwazji przędziorków (traciła liście i nie tworzyła nowych ? bo ich zawiązki czerniały i odpadały), ale odkąd przędziorki wyeliminowałem, jestem pod wrażeniem tempa jej wzrostu...
Ciekawe tylko, czy wiosną raczy wreszcie zakwitnąć...
Moja przezimowana na parapecie w ciepłym pokoju zakwitła dopiero pod koniec sierpnia. Gdzieś czytałam, że sundaville wymaga przechłodzenia, żeby kwitła. A w tym roku właśnie zwalczam przędziorka, już chyba żaden liśc nie został, ale w ubiegłym roku było to samo, a potem wypuściła dużo liści. Ale nie przechładzam, bo nie mam gdzie.
ja niestety jesienią wyjechałam- i przyszedł lekki przymrozek- i roślinki przed domem dostały w plecy- bo moi faceci jakoś o nich nie pomyśleli Ale odbiła i wypuszcza już wąsy- chyba już można ją nawozem potraktować?