mam problem z moją azalią, otóż straciła wszystkie liście w poprzednich 2 latach.
Rok temu była bez większości liści a mimo tego kwitła. Tak wyglądało to w tamtym roku.


W tamtym roku doradził mi ktoś aby ją przesadzić w bardziej osłonięte miejsce, tak zrobiłam (jesienią). Posadziłam ją w świeży torf oczywiście, okryłam dokładnie bryłę korzeniową, obłożyłam korą. Teraz jest osłonięta przez iglaki ma miło i przyjemnie, wcześniej faktycznie rosła w przeciągu.
W tamtym roku, wypuściła 1-2 listki na dole, resztkę pozostałych "starych" straciła do końca lata.
W tym roku po podsypaniu kompostem, a potem nawozem, wypuściła dodatkowo parę nowych listków w sąsiedztwie istniejących już od tamtego roku 2-3 listków. Zakwitła niedawno ale już tylko jednym kwiatem, w tamtym miejscu gdzie są zielone listki, na reszcie łodyg nie ma nic oprócz suchych badyli.
Wygląda tak:

Dodam jeszcze 2 istotne fakty:
1. przyglądając się łodygom mojej azali wyglądają jakby były uschnięte, brązowo-czerwone. Widoczne jest to na zdjęciu.
2. w drugim końcu ogródka (dodam, że małego bo 40m) mam rhododendrona, który ma poobgryzane liście po brzegach, podobnie jak inne rhodoendrony rosnące w okolicy, podobno przez nicienie.
Poza tym ostatnio namierzyłam, iż w trawie są larwy chrabąszcza majowego (białe-przeźroczyste z brązowową głową). Nie wiem czy to ma związek z moją azalią czy to cos zupełnie innego

Czy ktoś mi może doradzić jak ją ratować, może jest jeszcze dla niej szansa?
Planowałam ja podciąć po przekwitnięciu, te chore pędy, w tym roku o 50% i w następnych o kolejne 50%.
Co Wy na to?
Pozdrawiam serdecznnie,
Asia