Zacznę od najstarszego storczyka. Jest to kwiat mojej mamy, kupiony jakoś pod koniec 2008 roku, kwitł nieprzerwanie do czerwca.

To jego ostatnie kwitnienie w 2011 roku (w rzeczywistości był bardziej kremowy niż żółty, ale niestety nie mam wielu zdjeć)[ciągle coś mi się wydawało nie tak, że tak długo był w złym stanie i nic z nim nie robiłam, wszystko się wyjaśniło gdy znalazłam zdjęcia kwitnienia z 2012roku - zapraszam na 5 str, potem zaczął marnieć. Zaczęłam przeszukiwać internet by odnaleźć przyczynę jednak czytanie na nic się zda, gdy nie zobaczę jak zdechlaczek wygląda od środka. Smutny był to widok - okazało się, że przegniły mu niemal wszystkie korzonki - pozostało zaledwie kilka powietrznych i podziemnych. Przesadziłam go na początku 2013, niestety do zbyt grubej kory i szybko przesychał, ale na szczęście za odpadniętym listkiem kryło się mnóstwo zablokowanych korzonkowych "guziczków", które od razu obudziły się i zaczęły rosnąć.
Po przesadzeniu.

Zdjęcie z niedawna, ale musiałam go wkopać głębiej, bo wyżej pojawiło się wiele korzonków, ten największy liść odpadł odsłaniając kolejne przebijające się korzonki. Po przesadzeniu urósł mu także nowy listek, niestety wszystkie, które wyrosły od 2011 roku są karłowate - mam nadzieję, że kiedyś wrócą do normalności. Do tego są lekko pomarszczone, ale nie pomogły na to okłady wacikowe.

Miło by było gdyby wydobrzał całkowicie i zaszczycił mnie swoimi sporymi kwiatkami. Obecnie ja sprawuję opiekę nad storczykami, bo najwięcej o nich wiem ze wszystkich domowników, więc kwiaty od ratowanego zdechlaczka byłyby dużym wyróżnieniem. Będę musiała zaopatrzyć się jakąś odżywkę wspomagającą rozwój liści i korzonków, ale zawsze jak jestem w jakimś markecie to o tym zapominam...
Pozdrawiam Was serdecznie i niedługo pokażę resztę
