A tych co nie przetrzymywały - drugi raz nie sadzili.
Ociepleń nie stosuję, nie żebym mrozu nie miewał (-38 odnotowano, melduję) ale dlatego że to południe i słoneczna wystawa, przyjdzie solidna odwilż albo deszcz spadnie w środku zimy i zamarznie w onych 'ociepleniach' w kostkę lodu... Nie kijem go to pałką. Oczywiście w innych klimatach - inne podejście może być słuszne.
Mnie tam fatalistyczne nastawienie ogarnia ostatnio. Nigdy nie wiadomo czy drzewko zdrowe się kupi, po prawdzie większość sprzedają chorych, zawirusowanych; a potem odporne odmiany marzną przy byle przymrozku zaś wrażliwe mają się świetnie. Co, będę się szarpać by utrzymać przy życiu zakażone i epidemię do sadu wprowadzić? Co ma zmarznąć niech marznie. Tylko o nowe nabytki ewentualnie zadbać, w pierwszą zimę, potem mają wytrzymać. To ma przysporzyć nam owocu a nie kłopotu
