To jest wertycilioza, choroba korzeni, perukowce są na nią bardzo podatne, szczególnie te rosnące na cięższych glebach, gdzie patogeny mają dobre warunki rozwoju.Choroby na takiej glebie zwalczyć się nie da.Co prawda można opryskiwać i podlewać środkiem grzybobójczym, ale gdy krzew większy mija się z celem gdyż jego korzenie sięgają głęboko.
U siebie walczę z tym od ok. 20 lat, glebę dość zwięzłą.Mam 2 krzewy( różne odmiany) ok.5 m wys., wycinam chore gałęzie wiosną, poznać je po tym, ze maja zaschnięte resztki liści.Teoretycznie można by ciachać teraz, dla estetyki, jednak w zimie łatwiej mogłyby wniknąć w rany dodatkowo patogeny chorobotwórcze.Ja więc tnę późną wiosną, gdy widać gdzie odbija.
Co roku zamierały niewielkie gałęzie, jednak po ostatniej zimie prawie pól krzewu była sucha.Wygląda po cięciu paskudnie, stracił formę, więc rozważam usunięcie go i zastąpienie krzewem odpornym.
Kupiłam w grudniu patyk perukowca z korzonkami. Po wetknieciu do doniczki slicznie się rozwinął, wypuścił listki, a nawet coś na kształt kwiatów. Przyszedł luty i wszystkie kwiatki się jakby zaschły albo zgniły. O co może chodzić? Trzymam go w domu cały czas.
Wiesz... nie wiem o co chodzi, nie wiem dlaczego te niby kwiatki zwiędły ,ale jedno wiem na pewno-to nie jest perukowiec:)
(a ususzyły się końce łodyżek temu czemuś bo stoi na parapecie i po prostu ma tam za sucho i za gorąco)
To jest perukowiec na 100%, obejrzałam w wątku tam widać więcej, kształt i korę gałązek.Również po kształcie liści to perukowiec.Nie należało go trzymać w ogrzewanym.Zbyt ciepło i zbyt wilgotne podłoże moim zdanie spowodowało taki skutek.Obciąć to i hartować go powoli.