Dziękuję za odpowiedzi i linki
Marku:
ogród od powojnia głównie rósł sam sobie... dzikie drzewka po 8m... dżungla straszliwa.
To są części krzewów, które "wydobyłam" spod innych roślin, głównie buków i klonów, no i miliona drobniejszych chaszczy.
Zmiany występują tylko na liściach, które były w gąszczu, jakieś 1,5m od ziemi.
I na młodych pędach odrostowych, z tym, że te odrosty to też już jak widać niezłe mamuty.
Procentowo jest ich niewiele.
Obstawiam mróz, inne liście były sklejone z nimi lodem i słońce to poparzyło?
Wyciąć to?
"Lace Bug" - chlorella, a miałam nadzieję, że tu na wiochę jeszcze nie dotarł

Grandiflorum nie zjada znacznie, może z 1/1000 liści, tych młodszych...
Za to wyraźnie polubił równie wiekowego Cunninghama, pewnie stąd to marne kwitnienie.
I tu kolejny problem - jak opryskam tylko zgryzionego, to mi zaraza i tak na niego przejdzie z powrotem z tych większych...
Czyli muszę oprysk na całość z helikoptera zrobić ?
Tym bardziej, że dosadziłam kilka maluchów, na razie czystych i gładkich.
Andres
- Łużyce mają łagodny klimat, dla wielbicieli Rh można robić wycieczki objazdowe (odjazdowe)... Zapraszam!
A rosną tu niektóre gadziny od 1880... (o stuletnich magnoliach to już nie mówię, zatkało mnie i tyle... na zabytkowe róże czekam, bzy widziałam, peonie właśnie wybuchają, och!)
Do wymienionych przez Ciebie miejsc się wybieram na oględziny, ale dopiero za rok (jak życie pozwoli), na razie patrzę w necie i wciskam na miejsca wytrzeszczone gały.
monika
- dziękować! Karate mistrz będzie grany, larwom na pohybel.
Obyśmy my takie ładne były w setne urodziny
