W związku z tym, chłopak aby dać mi szansę sprawił mi rok temu w listopadzie pięknie kwitnące kalanchoe. tym razem musiało się udać. załorzyłam że skoro moja mama podlewa kwiaty raz w tygodniu i pięknie jej rosną to ja też tak zrobie. jednak mama nauczona tym jak zajmowałam się kaktusami podlewała kwiatek bez mojej wiedzy. ja też to robiłam. w efekcie po dwóch tygodniach opadły kwiaty i pąki. totalnie się załamałam. to kolejny dowód na to, że nie powinnam się zajmować roślinkami. podlewałam kwiatka- tym razem rzadziej przesuszając go ale nic to nie dało. przez prawie rok nie wyszedł nawet listek. we wrześniu tego roku postanowiłam zajrzeć do internetu.trafiłam świetnie bo zbliżała się pora kwitnienia kalanchole. zajęłam się nim zgodnie ze wskazówkami, mało tego porobiłam sadzonki, które juz po dwóch tygodniach od posadzenia puszczają maleńkie listki. wyglądają razem pięknie (choć dwie sadzonki są malutkie bo mi się poobłamywały




w tym roku na urodziny chłopak podniósł poprzeczkę - obdarowal mnie storczykiem. myślałam że zejdę na zawał jak poczytałam o nim. w dodatku po 4 dniach opadły liście (został jeden). okazało się że był przelany w kwiaciarni i jest zagrzybiony. reanimacja trwa . dzięki pomocy dobrych krasnoludków z forum :P choroba się zatrzymała. czekam aż kiedyś zakwitnie. ale to już inny wątek na tym forum - jak wydobrzeje to się pochwalę pięknymi zdjęciami. wiem jedno - już mnie ogarnęła storczykowa choroba ;-D
tu zamieszczam moje kalanchoe z ktorych JESTEM BAAAARDZO DUMNA. pierwsze fotki to zdjęcie jak wyglądała roślinka rok temu z kwiatkami. oraz fotki obecne. kalanchoe i jej sadzonki.
pozdrawiam wszystkich miłośników tego słodkiego kwiatka ;-D na pewno pochwalę się gdy zakwitnie :P