Anoli, a co to ta "pumilka"?
Nigdy nie udalo mi się wychodować żadnego fiołka, do czasu, gdy dostałam od koleżanki mamy 3 kolory po 2 listki. Nie wierzę w takie "czary mary", ale od tej koleżanki wszystkie rośliny rosły jak szalone.
A potem wpadłam w "nałóg" fiołkowy. Urywam listki, sadzę przesadzam, cieszę się jak kto głupi jak widzę korzonki, potem małe listeczki

Nie zaznaczam kolorów, bo nie mam czasu na takie "pierdoły", dlatego zakwitające fiołki to kolejna radość. Po okresie fascynacji kolorem niebieskim na wiosnę zakwitło mi chyba z 6 czy 7 doniczek takich samych, tak więc miałam jak zarażać milością do fiołków.