Już najwyższy czas rozpocząć nowy wątek
Tamten, nie wiadomo kiedy, za bardzo się już rozciągnął. Poprzedni rok jaki był, każdy wie, nawet nie ma co go wspominać. Czy ten okaże się lepszy? Oby.....

Zaczął się nie najlepiej i póki co, zmiany na lepsze są niewielkie. Pandemia co prawda przystopowała, a może jedynie przyczaiła się czekając na lepszą okazję, a wiosna pozostawia bardzo dużo do życzenia. Generalnie ciągle jest zimno, dzisiaj na działce pracowałam w ciepłej bluzie i nie było mowy, żeby przysiąść do odpoczynku, bo wtedy ząb na ząb nie trafiał
Jedyna korzyść to taka, że nareszcie trochę popadało i działeczkę mam solidnie podlaną. Musiałam to wykorzystać i wzięłam się za ciągle zalegające pielenie i chociaż częściowo uszczupliłam ilość czekających na posadzenie jednorocznych roślin. Gdybym chociaż miała wszystko popielone, to wolne miejsca bardziej rzucałyby się w oczy, a tak to krążę z obłędem w oczach i wciskam gdzie się da. Aktualnie uważam, że już się nie da, tymczasem na posadzenie czekają nie tylko cynie, aksamitki, czy też pysznogłówki, ale również dalie, jeżówki i jeszcze kilka innych, których już nawet nie kojarzę. O, jeszcze mieczyki, ismeny i eukomisy i na pewno coś jeszcze, coś, co umknęło mojej pamięci
Spracowałam się dzisiaj okropnie, chociaż za dużo wcale nie zrobiłam, ale myślę, że do tego stanu przyczyniła się również pogoda. Rozpoczęłam dzień wczesnym rankiem od filiżanki ulubionej kawy
W odsłonięte miejsca powtykałam część cynii, heliotropy, rudbekię i pysznogłówkę i jakoś nie zauważyłam, żeby znacząco sadzonek ubyło. Pracowałam do piętnastej, a potem ruszyłam do jednej Mamy, z drugą jesteśmy umówieni na jutro

Lucynko, na żółto kwitnie wilczomlecz, on bardzo długo tak się żarzy na rabacie
, to biedne na pewno telepały się z zimna. Słońce potrzebne jest od zaraz, tylko gdzie je znaleźć?
Jadziu, złocień czerwonawy od Ciebie niestety w tamtym roku zginął mi od razu po posadzeniu. Nie wiem, czy to ślimaki go zeżarły, czy co innego go wykończyło. Dopóki rósł w doniczce, to trzymał się dzielnie, a gdy zwiększył mu się metraż, to wziął i tego nie wytrzymał
Dalie ślimaki mi wtranżalają aż się kurzy, ale Amistad na razie nie ruszają. Dzisiaj, po deszczu oślizgła menażeria tłumnie wyległa na żer, zupełnie się nie spodziewając, że czekam na nich z solanką. Nazbierałam tałatajstwa całkiem sporo, ale wszędzie jest go pełno. Odchyliłam pokładające się liście przebiśniegów i tylko z tego jednego miejsca, wybrałam kilkanaście. Prawie sam młodziutki narybek, starych zbyt wiele nie widać, ale maluchów jest mnóstwo.Takie proste mydełka wychodzą mi niezłe, ale już wymyślniejsze wzory nie bardzo. Ale jestem zawzięta, kiedyś wyjdzie mi takie, jakie miało wyjść. Bo na razie ja swoje, a mydło swoje
Ale z tego sosnowego i mniszkowego jestem bardzo zadowolona 
Aniu, kamasję mam w dwóch miejscach, ta na słonecznym miejscu zakwita szybciej, w cieniu ciut później, ale też już kwitnie. Tulipany tylko botaniczne podpisane, reszta w większości już nieznana. Cebulki się wymieszały, znaczniki poginęły, już tego nie ogarniam.
Mydełka nie są trudne, szczególnie te bez szczególnych wzorów, albo te wlewane do foremek. Najtrudniej jest utrafić z gęstością masy. Nie sposób tego przewidzieć, a przynajmniej ja tego jeszcze nie nie potrafię. Zawsze mam przygotowaną dużą formę i małe foremki i w zależności co mi wyjdzie, to wlewam albo tu, albo tu. A czasami i tu i tu
Za życzenia ślicznie dziękuję


Halinko, z chęcią usiedziałabym w jednym miejscu, tylko czasu na to nie mam
Tulipany już niestety zdziesiątkowane, w wielu miejscach tylko liście, w innych pojedyncze kwiaty, a kilka w tym roku wyrosło cudacznych, mimo iż w ubiegłych latach były normalne. Ale mam i takie, które od lat kwitną tak samo pięknie ciągle w tym samym miejscu.Za życzenia pięknie dziękuję


Dorotko, nie martw się, na pewno mnie poznasz
Mydła do twarzy póki co, jeszcze nie robię, chociaż kto wie, może takie kiedyś też powstaną. Na razie bawię się tymi do ciała, pozostałe to dla mnie jeszcze wielka tajemnica, ale i tę w końcu zgłębię.Doczekałam się deszczu i ja, chociaż padało tylko dzisiejszej nocy. Ale podlało solidnie, na pewno na najbliższy czas to wystarczy. Rośliny nareszcie odetchną, napoją się do syta, bo ostatnio dostawały wody tylko po odrobinie. Nie mam czasu na przekładanie węża, a właściwie to może nawet bym znalazła, ale jak się zapomnę w robocie, to woda leje się tylko w jedno miejsce
Buziaczki za życzenia


Danusiu, no to się dogadałyśmy w sprawie zawilców
Z notesu już wykreśliłam, żeby mi nie wisiały.Za życzenia bardzo dziękuję


Martuś, nie jestem przekonana, że to na pewno ślimaki, te zostawiają oczywiste ślady. A te dziurki są inne, malutkie. Chyba, że to małe ślimaki tak je dziurkują, bo rzeczywiście jest ich ogrom. Trudno je zbierać, takie są drobne. Nie lubię sypać im granulek, zawsze się martwię o jeże i żaby. Ale w tym roku chyba jednak ulegnę, bo sama sobie z nimi nie dam rady. W ubiegłym roku zupełnie ich nie zbierałam, to rozmnożyły się ponad miarę. Zawsze ich było pełno, ale w tym roku jest od nich aż gęsto

Dopiero ostatni deszcz na coś się przydał, po tym poprzednim ślad zginął zanim przyjechałam na działkę. Dzisiaj nareszcie wszystko było podlane, roślinki odetchnęły pełną piersią, a ja mogłam się wyżyć na rabatkach
Saperka na pewno czasami by mi się przydała, a właściwie dopiero będzie się przydawać. Teraz na korzenie jest już za późno, następne będą dostępne dopiero na jesieni. Do tego czasu muszę znaleźć co mi potrzebne, tylko czy mi się uda? Łąki poznikały nie wiadomo gdzie, nie wiem gdzie ich szukać. W ostateczności będę kupować w sklepie, ale wolałabym tego uniknąć. Ale już np. kwiatów kasztanów sama nie zbiorę. Kasztanowce są wielkie, kto mi się wespnie na takiego potwora? Już z kasztanami będzie lepiej, bo te spadną na ziemię i sama będę mogła je pozbierać. To jest temat rzeka, mogę tak długo, to lepiej ze mną nie zaczynać



Dobranoc























