Sama mam u siebie takie przypadki ,po raz pierwszy w mojej historii uprawy ogrodu i przyznam,że jestem tym przestraszona.
Mam kilka takich,które byłam już skłonna wyrzucić jako stracone choć nie umiałam zrozumieć przyczyny ich "zamierania".
Wyglądają jak zasuszone patyki .

W chwili obecnej nadal mam takie dziwolągi które stoją bezlistne ale po przełąmaniu gałązki lub uszkodzeniu tkanki paznokciem widzę,że żyją - tylko co im utrudnia wypuszczenie liści?

U mnie do takich należą milin,migdałek ,jedna z budlei Dawida ,jedna azalia
a także z wielkich tarasowych dwuletnie burgmansje ,trojeść i jedno cestrum.
Nawet nie chcę myśleć,że musiałabym zrezygnować z nich ...ale jestem tak niecierpliwa ,
że każdego dnia skrobie ich pędy,podglądam i ...martwię się.
Milin jakby drgnął nieco bardziej niż pozostałe ,może padający od wczoraj deszcz zmieni nieco ten stan ale bardzo interesuje mnie czemu tak sie dzieje?
Czy spotkaliście sie już z takim zjawiskiem ,czy nasze krzewy wyjdą z tego stanu i
ruszą z wegetacją ? Podzielcie się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami na ten temat .
Czy jest szansa dla naszych krzewów?