Ania, od razu poleciałam zobaczyć, co u Ciebie słychać
Pat

Skąd miałam wiedzieć, że podglądasz?

Kot Hamlet dopiero się uczy, więc i robi najwięcej szkód. Odstraszająco podziałało na niego wyrzucanie z parapetu na mróz-pogoda w tym wypadku współpracowała i doskonale się sprawdziła jako narzędzie tortur dla domowych łapek. Teraz z kolei zrobiło się na tyle ciepło, że kot wychodząc chętnie na dwór wyładowuje nadmiar energii na bardziej odpowiednich dla niego roślinach-na jabłonce i bzie (świetnie się po nich biega, a ptaki są sprytniejsze od kotów, szczególnie Hamletów).
Ewa, jest śliczna-już duża, a będzie większa

Mam nadzieję, że konieczność przechowania roślin wisi nade mną tylko do końca tego tygodnia, potem ma być ciepło. Tylko wiem że Ty właśnie wyjeżdżasz

Hamleta ćwiczyłam w mroźne dni (wtedy szczególnie się interesował

)-wejście na rośliny=wylot na chwilę na dwór. Pomogło
Gosia, u mnie podobnie. Ale cieplej niż wczoraj
Krysiu, aż zajrzałam w telefon-ani śladu wiadomości. W poczcie też nic. A wczoraj specjalnie naładowałam baterię, żeby komórka nie zdechła
Marysiu-to ona

Biedactwo prawie nie ma ziemi-same korzenie. Wielka sadzona, która musi dotrwać w domu do maja, żeby znaleźć godne siebie stanowisko
Jule, u mnie jeszcze ma mrozić, choć nie tak znowu strasznie. Może w sobotę też rozgarnę kopce, ale wszyscy zapowiadają deszcze...Niech tylko gleba rozmarznie-trzeba sadzić, co się kupiło
Jola, już mi się podoba, a nie ma efektu, bo się hostka męczy w doniczce. Święty zeszyt z zamówieniami leży w bezpiecznym miejscu, nie ma prawa się zgubić
