Do tego co pisałem wcześniej - moja akebia owocuje co roku. W zasadzie w tym konkretnym była to jedna z niewielu roślin, które w ogóle zaowocowały

Rośnie zupełnie sama, nie trzeba jej przycinać poza tym, ile konieczne dla utrzymania jej w ryzach (bo rośnie bardzo szybko). Generalnie bezproblemowa, w zasadzie jedyny kłopot miałem dotąd ze słabą pergolą (marketową), która kilkukrotnie załamywała się pod ciężarem rośliny/na wietrze i trzeba było ją podpierać kijami w czterech miejscach. Także jak już sadzić, to na czymś mocnym, bo później ciężko będzie to wszystko wyplątać.
Co do owoców: owszem, próbowałem, ale raczej bez rewelacji. Są bardzo słodkie, wręcz mdłe i mają mnóstwo czarnych pesteczek. Nie wiem czy te pesteczki są jadalne - pewnie tak, ale ja wypluwałem. Gdybym miał porównać smak do czegoś powszechnie znanego, byłby to bardzo gęsty kleik ryżowy z dużą ilością cukru. W konsystencji takie maziowate, ale nie jak dżem, bardziej jak smalec albo lepiej jak dojrzały banan. Nie wiem do czego można by je wykorzystać.. Podejrzewam, że gdyby dodać do tego trochę kwasu (na przykład soku z cytryny) to byłoby lepsze. Z jednej kilkuletniej rośliny plon w danym sezonie wynosi u mnie około dwóch szklanek samego miąższu (bez tych łupin zewnętrznych).
Dużą zaletą rośliny są kwiaty. Może nie są z zewnątrz jakieś bardzo efektowne, ale ich woń obłędna

Zdecydowanie jedne z najładniej pachnących kwiatów, które można posadzić w polskim ogrodzie. O ile pamiętam, zakwitła w drugim roku po posadzeniu, owoce zawiązała w trzecim (dopiero jak dosadziłem jej "koleżankę").
