Wiecie co, ja na mojej paprotce też już postawiłam krzyżyk. Ciągle miała wilgotną i ziemię i powietrze, a do tego piękne rozproszone światełko - jak mądre księgi nakazują. A jednak - leciała i sypała się w oczach, po prostu żywa katastrofa. Pomyślałam sobie - cóż, paprocie nie dla mnie. I wtedy odwiedziła mnie ciocia ze Śląska i zaraz wyłowiła wzrokiem paprotkę... Z miejsca spytała: "A Ty wiesz, że paprocie muszą mieć kwaśną ziemię?" Eeeeeee.... no nie wiedziałam

Pobiegłam do ogrodniczego po kwaśne podłoże, zrobiłam odpowiednią mieszankę i przesadziłam. Trzy miesiące była cisza, a potem... z prawie niczego wyrosło to:
Zaczęła rosnąć na początku grudnia, a to znaczy, że to wszystko przyrosło praktycznie w miesiąc!