


Zabieg był przeprowadzony w lecie na stole tarasowym, M. oczywiście się zaszył gdzieś w swojej jaskini, Ksenę też, na wszelki wypadek, zamknęliśmy w domu bo nie widzieliśmy jak zareaguję na taką ingerencje w stosunku do jej dziecka. Klemens bardzo dobrze zniósł narkozę, szybko zasnął, ja nawet pomagałam przy szyciu, trzymając szczypcami miejsce po wyciętym jajeczku.
Potem przenieśliśmy go na trawę, żeby w cieniu (był straszny upał) budził się powoli. Śmiesznie to wyglądało, Ksena położyła się obok niego i grzecznie czekała, natomiast koty były bardzo zdezorientowane, rzecz w tym, że Klemens akurat był na etapie ?ganiania się? za kotami, czyli on ich goni, one jakby uciekają ale jak przestanie za nimi się ganiać to same podchodzą i zaczepiają go, i tak w kółko. I nagle kot podchodzi a Klemens nic, nie reaguje! Drugi kot, tak samo. Wtedy usiedli przy jego głowie i czekali aż się obudzi, od czasu do czasu wąchając jego pysk. Jak zaczął się budzić, mamusia wylizała chore miejsce i wkrótce już była pierwsza próba ?dorwać kota? Tak, że myślę, że zniósł to bardzo dobrze i nawet chyba nie bardzo zrozumiał co się stało