Ewelinko 
Szanuj kręgosłup, bo drugiego na wymianę nie dostaniesz. Ja dopiero teraz jestem taka mądra, gdy boleśnie odczułam na własnej skórze, co to znaczy nie móc wykonywać prostych czynności.
Pisząc o gnojówce, miałam na myśli tę z końskiego obornika. Z pokrzyw też robiłam i jak nazbieram to pewnie znów nastawię. Ta druga śmierdzi nieziemsko i podlewać lepiej wczesnym rankiem albo późnym wieczorem, żeby sąsiedzi nie kręcili nosem, bo zapaszek niesie się po całej okolicy. A jak powieje wiatr, to atrakcja zapachowa murowana...
Informacja o Wedding Piano już nieaktualna. Odbija i chociaż zbiera się bardzo powoli, to żyje, co mnie bardzo cieszy. Wymaga jednak sporego kopczyka na zimę, bo jak to wielkokwiatowa jest dosyć wrażliwa.
Blat już ozdobiony, chociaż do końcowego efektu potrzeba czasu i pogody. Malowanie lakierem musi odbywać się na zewnątrz, bo on śmierdzi okropnie i w pomieszczeniu nikt by nie wytrzymał. A samo zdobienie wcale nie jest takie trudne, a frajda potem wielka. Spróbuj na czymś, co ewentualnie możesz spisać na straty i sama zobaczysz jak Ci wyjdzie. Jestem przekonana, że świetnie sobie dasz radę
Wiolu 
Dziękuję za słowa wsparcia i życzenia powrotu do zdrowia. Powolutku wychodzę na prostą. Co prawda dolegliwości wciąż odczuwam, ale wiem, że potrzeba czasu i nie wolno się tak bez umiaru rzucać na ogród, bo potem skutki mogą być opłakane. Na razie zwolniłam tempo, chociaż to nie leży w moim charakterze. Jestem dosyć energiczna, a siedzenie i nic nierobienie mnie dobija...

Cóż, trzeba będzie się wyżyć decoupagowo. W kolejce czeka już ławeczka, która i tak wymaga renowacji, więc będzie świetna okazja. W zanadrzu mam jeszcze taki mały fajny drobiazg, który to całkiem przypadkiem znalazłam w piwnicy u moich rodziców. Lata temu wykonał go mój śp. tata. Może służyć jako maleńki stoliczek do kawki. Wymaga trochę pracy, ale myślę, że warto. Przy okazji zrobię fotki.
Karolino, szczerze mówiąc to ostatnio mam już dość tego odpoczynku. Nosi mnie coraz mocniej i powoli zaczynam dłubać w ogrodzie. Zachowuję jednak odrobinę umiaru. Ciekawe na jak długo?

Pogody staram się nie komentować, żeby jeszcze bardziej nie popadać w dołek. Mam tylko nadzieję, że maj wynagrodzi nam to, co zafundował kwiecień, a wtedy odbijemy sobie za wszystkie czasy

Samosiejki brateczków są niezwykle urocze. Nie ma to jak natura, która potrafi wyczarować prawdziwe cudeńka kolorystyczne.
Aniu anabuko1, u nas przez trzy kolejne noce temperatura spadała w okolicy -3*. W ogóle cały poprzedni tydzień w nocy było poniżej zera. Część młodych przyrostów na różach niestety podmarzła. Pospieszyłam się również z posadzeniem do gruntu fiołków afrykańskich, które nie wytrzymały. Kupiłam kolejne, licząc, że mrozu już nie będzie. Tamtym oberwałam padnięte kwiaty i poczekam. Może jeszcze sadzonki da się uratować?

Na wysyp tulipanów jeszcze czekam. Tylko nieliczne pokazały odrobinę koloru. Za kilka dni, o ile sprawdzą się prognozy wreszcie buchną kwieciem.
Elu, pogoda ostatnio sprzyja rehabilitacji, tylko jak długo można bezczynnie siedzieć?

Patrzenie na lejące się strugi deszczu, pokulone z zimna rośliny, wcale nie pomaga. Słońca nam potrzeba i ciepła, bo temperatura 5 * w dzień, gdy mamy już koniec kwietnia to lekka przesada. Na pocieszenie robię zakupy roślinne, bo co innego mi pozostało? Trzeba przeczekać, bo przecież wreszcie kiedyś chyba zrobi się ciepło?
Wandziu, dziękuję serdecznie za życzenia

Tobie również życzę aby noga dobrze się zrosła, a wtedy skoczysz szybciutko na rabaty. Pewnie już nie możesz się doczekać? Nie ma to jak samej doglądać swojego królestwa, prawda?
Daysy, dziękuję za ciepłe słowa

. Gimnastyka jak najbardziej, tylko gorzej z chęciami

Ciężko się przemóc, ale najważniejsze to zacząć, a później już z górki. Trzeba będzie popracować nad mięśniami brzucha i pleców, żeby wzmocnić kręgosłup. Zestaw ćwiczeń już jest. Teraz liczą się chęci i trochę samozaparcia. Dam radę!
Aniu Taro, przymusowe wakacje się kończą i po majówce wracam do pracy. Trochę to siedzenie w domu już mnie męczy. Tym bardziej, że pogoda bardzo niesprzyjająca i nawet przechadzka po ogrodzie odpada. Gdyby chociaż można było posiedzieć na tarasie i powdychać zapach wiosny...
Taki podwyższony warzywnik to super pomysł!

A ile zdrowszy dla kręgosłupa, nie mówiąc już o tym, że nie ma to jak swoje własne warzywa.
Oczywiście, że nie odpuścisz różom! Nawet o tym nie pomyślałam. Przy Twoich cudnych okazach to jest po prostu niemożliwe. Ech, kiedy wreszcie ucieszą nas pierwsze różane kwiaty? Tak mi już tęskno do tych zapachów, kolorów czerwcowego ogrodu...
Alutka 
Tak jest! Więcej nie będę szarżowała, bo nauczka jaką dostałam wystarczy na całe życie. Trzeba będzie na przyszły sezon nieco zmodyfikować podlewanie gnojówką. Już uruchomiłam myślenie i na pewno coś wykombinuję

Nie zabiorę różom ich ulubionego jedzonka, bo przecież one to uwielbiają.
Wszystkie bratki to samosiejki, za wyjątkiem tych, w doniczkach na tarasie. Podziwiam je z zachwytem za wspaniałe mixy kolorystyczne.
Nowa rabata bardzo mnie cieszy, chociaż na efekty pewnie przyjdzie poczekać ze dwa sezony. Na razie posadziłam tylko dalie, goździki, mieczyki. Wczoraj kupiłam szałwie i właśnie tam mam zamiar je posadzić. Goździki pewnie stamtąd zabiorę na korzyść właśnie szałwii. Może jeszcze jakieś nie ekspansywne dzwonki posadzić? Co o tym sądzisz? O pogodzie nie będę już pisać, żeby się nie denerwować. Kiedyś musi wreszcie przyjść prawdziwa wiosna? I tego się trzymajmy!
Aniu Ann_85, co racja, to racja! Ogród wymaga niezłej kondycji i tężyzny fizycznej. Jest wiele ciężkich prac do wykonania, najczęściej ponad siły zwykłej kobiety. A my, jesteśmy czasami za bardzo samodzielne i ambitne, a potem płacimy za to wysoką cenę. Pion osiągnęłam i przestałam się skradać

Co z tego, skoro pogoda byle jaka i niewiele można zrobić? Trzeba czekać na to wymarzone ciepło
Już za chwileczkę, już za momencik...
Patrząc na zdjęcie rabaty w głębi doszłam do wniosku, że mało tam cebulowych. Koniecznie jesienią trzeba tam posadzić co najmniej ze dwie setki...
