Witam wieczorową porą.
Nie do końca przytomna, ale jestem.
Miałam strasznie ciężki tydzień. Dopadło mnie paskudne choróbsko i nijak nie chce mi odpuścić. Pomimo antybiotyku w dalszym ciągu ledwo zipię.
Małż grozi eksmisją z sypialni, bo moje szczekanie nie daje mu spać........mi też nie daje, ale ostatnimi czasy już nie wstaję do pracy więc.......
Jakby tego było mało, to właśnie przeszłam dobowy pomiar ciśnienia..........

super sprawa.
Tak przez 24 godziny być nierozerwalnie złączonym z aparacikiem, który co 15 minut mierzy ciśnienie. Najlepsza była noc, bo udało mi się zasnąć dopiero nad ranem.
Efekt?.........siniaki na ręce wielkości pięści i zastanawiająca myśl o tym dlaczego moje ciśnienie najbardziej szaleje kiedy śpię?
A w ogrodzie?.........Cóż w dalszym ciągu mamy jesień. Kretowisk przybywa w zastraszającym tempie i rośnie obawa, że jak tak dalej będzie, to rośliny ruszą z wegetacją.
Oby nie, bo może być nieciekawie.
Tesiu bratki same się dołączyły do traw. Ciekawe jest to, że rosną tam jedynie w żwirku. W innym miejscu posiały się w cienkiej warstwie kory, gdzie pod spodem jest włóknina. Wszędobylskie Ci one ogromnie.
Kasiu moje leniwe kociska ani myślą zainteresować się futrzakami. Drą paszczęki pod lodówką w oczekiwaniu na puszkę, a szkodniki omijają z daleka.
Te drobne niebieskie, to właśnie moje wszędobylskie bratki samosiejki.
Marysiu rosną też w glinie, ale najchętniej w kiepskich warunkach. Wiosną postaram się wysłać Ci kilka, to może coś przetrwa i się wysieje.
Na poprawę humorku kilka skromnych różanych pań.
