To znaczy...coś tam jest ale to dopiero wstęp do przygody.
Głównie jest... ziemia.
Która obecnie szykuje się na wiosenną pracę na pełnych obrotach.
A w tym pomagają mi one :

Wróciłam do dżdżownic w doniczkach.
Po spróbowaniu całej gamy chemii i zabiciu całego życia w donicach poniosłam taką porażkę i najadłam się tyle frustracji że postanowiłam wrócić do tego od czego zaczęłam czyli uprawy z użyciem metod naturalnych, ekologicznych i zgodnych z naturą. Tak chciałabym własnie prowadzić mój ogród i balkon wspominając dawne dobre czasy kiedy zamiast starać się być idealną to po prostu cieszyłam się z każdego zielonego listka.
Dlatego od nowa zaprosiłam robactwo które mi przerabia odpadki na kompost a ja potem to wykorzystuję.
Na razie jest tego mało, chociażby dlatego że obudziłam się z tym na jesień i wiedziałam że będzie konieczne zabranie towarzystwa do domu na zimę. Więc póki co to takie drobne zastartowanie ale wiosną planuję uruchomić przerób we wszystkich doniczkach.
Muszę je tylko naszykować odpowiednio,a dopiero kompletuję mój balkonowy zestaw.
Doniczki to również zbiór z odzysku.
Mam też już dwa zdobyczne kwiatki, które na pewno staną się częścią mojej nowej przygody.
Jak większość moich roślin to zdobycze z odrzutu - to kwiaty które wyleciały przez okno czy które znalazłam w smietnikowej wiacie.
Na przykład to maleństwo które znalazłam kilka miesięcy temu na stercie pod śmietnikiem:(
To był wtedy taki strzępek przygniły przy samej ziemi . Prawdę mówiąc wtedy nawet nie wiedziałam co to jest. Dopiero jak zaczęło trochę odrastać to się zorientowałam że to kalanchoe. Wyrosła pięknie, prawdę mówiąc nie spodziewałam się



