Malutkie kwiaty Epithelantha niezmiennie mnie zachwycają swoją eterycznością. A kwitnący Aloe descoingsii x haworthioides to dla mnie klasa sama w sobie - zwłaszcza w moim ulubiony towarzystwie w tle... U mnie nigdy nie kwitł
Twojemu jakoś tak kwiatki nie do końca się otwierają, ale są przez to intrygujące; a może ta hybryda tak właśnie ma...
Taki urok tych kwiatuszków widocznie, dzisiaj zrobiłam im fotkę ale mam je jeszcze na aparacie. Kolejne też tylko tyle się otwierają...
Nie wiem czy pamiętacie jak rok temu martwiłam się moją mammillarią luethyi, ja pamiętam
Podkładka straciła wszystkie korzenie a ja chuchałam, dmuchałam i udało się jej, ukorzeniła się przed zimą
Przezimowała bezpiecznie i pokazała takie coś:
a potem już tylko czekałam na postępy w trwodze, czy uda się jej utrzymać pączek i nie zasuszyć go
I udało się pączuś urósł i pękł, śmiejcie się, ale dla mnie to było jak święto
Od razu przepraszam że dużo zdjęć, ale one są z kilku dni kwitnienia i dojrzewania kwiatuszka
Asiu dziękuję Ale wielka to jest ta malutka dzielna - jak ją nazwałaś - Luteczka Żanetko dziękuję Było warto! Oj było Dla jej samej a o kwiatuszku nie wspomnę Henryku dziękuję i Tobie
To teraz sesyjka mojej S.Rauschii. Miała dużo więcej pączków, ale część zasuszyła po wyniesieniu na zewnatrz. Ale ważne że choć kilka jest A raczej było.
Fotki też są z kilku dni kwitnienia Kwiatuszki rosną a końcówki się wystrzępiają.