Jak to jest z kaktusami z marketu
Czy to rośliny pozbawione szans na nowe życie.
Pomijam fakt doklejania sztucznych kwiatków, ale część roślin wygląda naprawdę zachęcająco.
Czytałem wiele kaktusowych wątków i postów i dość często piszecie o zakupach w marketach w sposób pochlebny ( pomijając torfowe, handlowe podłoże)
W prawdzie powszechne jest brak etykiet z nazwami gatunkowymi czy nawet rodzajowymi,
ale kondycja i ceny samych kaktusów zachęcają do takich zakupów.
Więc jak to jest ??
Problem jest taki sam dla wszystkich roślin produkowanych przez firmy ogrodnicze.
W takim gospodarstwie wszystkie parametry 'środowiska', a więc temperatura, wilgotność, światło, nawadnianie, nawożenie a nawet zawartoś dwutlenku węgla, są pod stałą kontrolą i tak dobrane aby roślina maksymalnie szybko urosła i nadawała się do sprzedania. Dochodzą do tego jeszcze środki ochrony roślin, które eliminują patogeny praktycznie do zera. No i rośnie sobie taki kaktusik w cieplarnianych warunkach osiągając rozmiary 5 letniej rośliny w ciągu jednego roku.
I w końcu trafia do sklepu, a później do domu nabywcy i musi przestawić się na normalne warunki, grzyby, szkodniki, błędy w uprawie. Część z roslin po prostu nie daje sobie rady. A firmom ogrodniczym w sumie to pasuje bo na miejsce rośliny, która nie dała rady mogą sprzedać następną. Na szczęście kaktusy należą do tych bardziej wytrzymałych roślin i jest większa szansa na ich zaaklimatyzowanie. Poza tym gatunki w marketach zwykle należą do tych mniej wymagających gatunków.
Mam nadzieję że w miarę jasno to wytłumaczyłem.
Dlatego polecam zaopatrywać się u pasjonatów/hobbystów/specjalistów w trochę gorzej wyglądające rośliny, ale rokujące na dłużej trwające zadowolenie z ich oglądania.
Pozdrawiam
Marek
Sukulenty zwyczajne i niezwyczajne part 1part 2
Marku, bardzo dobrze to ująłeś, do mnie trafiło. Dodam jeszcze od siebie, że tak samo jak z marketami jest z takimi zwykłymi kwiaciarniami, w których stoi zawsze po kilka kaktusików gdzieś w rogu, standardowo po 5 zł od sztuki - z nimi też nie jest dobrze! Zawsze jak coś stamtąd przynosiłam to gniło bardzo szybko lub łapało grzyba po kilku miesiącach, raz przywlekłam nawet wełnowce...
Kwiaciarnie i duże markety zaopatrują się na tych samych giełdach i w tych samych hurtowniach, a giełdy i hurtownie u tych samych producentów.
Czasami markety pomijają pośredników i biorą rośliny bezpośrednio od producentów stąd niższe ceny.
Oczywiście to co napisałem w tym i poprzednim poście jest w pewnym sensie jakimś uogólnieniem i nie zawsze ma miejsce.
Pozdrawiam
Marek
Sukulenty zwyczajne i niezwyczajne part 1part 2
Ja się wyleczyłem ze sklepowych zakupów.
Lecz gdy się widzi takie sztuki na sklepowych półkach i za niedużą kasę to trudno się oprzeć naprawdę. Ratuje od tego tylko duża kwota za roślinę.
Dzięki Marek, jasno i rzeczowo.
Skoro jednak już go mam wypada dać mu szansę
Jak pisałeś ze względu na prawdopodobne torfowe podłoże należy go przesadzić
Czyli powinienem całkowicie oczyścić bryłę korzeniową przed przesadzeniem?
Czy w wypadku tak dużego kaktusa i marketowego pochodzenia,
wymagany jest jakiś szczególny tryb postępowania przy przenoszeniu do nowej donicy?
Jak go aklimatyzować by nie dostał szoku po cieplarnianych i sterylnych warunkach hodowli.
Od razu na balkon razem z pozostałymi, czy stopniowo, czy w pierwszym roku pobytu u mnie pozostawić w mieszkaniu?
Każdego kaktusa najlepiej na początku cieniować czyli postawić gdzieś w domu w pobliżu okna później na okno na kilka dni i później na docelowe miejsce na słońce, wtedy jest szansa że się nie przypali
Ja cieniowanie rozumiem w nieco inny sposób. Generalnie należy roślinkę przyzwyczajać do światła a nie od niego odzwyczajać. Zatem należy ją postawić na docelowe miejsce i chronić ją przed przypaleniem np. bibułą lub siatką cieniującą przez okres 2-3 tygodni.
Jeszcze w sprawie kaktusów kupowanych w marketach i kwiaciarniach. Ich stan zdrowia nie jest dla mnie najmniejszym problemem ponieważ z powodzeniem każdą z tych roślinek jestem w stanie wyprowadzić na prostą po około rocznej aklimatyzacji w moich warunkach uprawy. Największym ich felerem jest brak jakiejkolwiek informacji odnośnie opisu rośliny. Nawet nie marzę o czymś takim jak np. miejsce pochodzenia z natury. Mam u siebie w kolekcji rygor, wg którego każda roślinka musi mieć powiązanie z miejscem jej (lub jej przodków) znalezienia w naturze. Tylko takie roślinki kolekcjonuję. A kupując w markecie nie mam na to szans.
Jeśli ktoś ma dużo czasu i cierpliwości i chce nie kupować relatywnie drogich roślin to może kupić nasiona. Porcja ~20 nasion to wydatek rzędu 2-3 złotych, czyli przy przeżywalności w granicach 50% (co jest spokojnie do uzyskania) daje finalnie roślinkę w cenie 20-30gr. Co chyba jest całkiem akceptowalną ceną a przy okazji ma się genetycznie zdecydowanie lepszy materiał niż losową zbieraninę z marketu. W moim przypadku 100% roślin z mojej kolekcji to moje własne wysiewy. Zatem można, o ile tylko się chce i wystarczy cierpliwości.
OK, ale jak tego wielkiego, marketowego drania przesadzić wiedząc o potrzebie całkowitej wymianie podłoża,
jak dalej z nim postępować oprócz cieniowania
Bo temperatury zewnętrzne:
dziś dzień 14 st.C, noc 9 st. C
za dwa dni dzień 25 st. C, noc 15 st.C, niezależnie od nasłonecznienia
Nie mam szklarni tylko taras