Ponieważ ciągle pogoda pod psem (nie obrażając psów

), opowiem Wam trochę historii o moich Ogrodach Działkowych (już kiedyś trochę napisałam, ale zapodziałam się w innym wątku - ot, roztrzepanie).
Moje działki są bardzo stare, są położone na terenie Starego Miasta w dolinie rzeki Łódki. Ta rzeka to właściwie symbol, bo cienka jak niteczka. Tak naprawdę w Łodzi nie ma "prawdziwej" rzeki, ale takich podziemnych - mnóstwo.
W przyszłym roku będzie 65-lecie naszych działek. A tak naprawdę pierwsze działki były już przed II wojną światową.
Na terenie moich działek w 1962r. Towarzystwo Przyjaciól Łodzi ustawiło kamień-pomnik, przypominający, że tu był i jest środek: wcześniej wsi Łodzia, a teraz miasta Łodzi.

.
A poniewaz historia jest taka długa, to nasze żywopłoty są dorodne i jest dużo wielkich, starych drzew leśnych.
Owocowe też na wielu działkach są historyczne.
Mam taką stareńką jabłoń. Co roku jak mnie bombardują jabłka, obiecuję sobie, że ją wytnę. Ale... w dziupli jest gniazdo sikor. I co - i jabłoń zostaje, chociaż rodzi chore jabłka (jest tak rozłożysta i wysoka, że nie mam sposobu na oprysk)

.
A ten paskudny, sztuczny słonecznik, to drzwi do domu sikorek

.