Dobry wieczór Wszystkim Miłym Gościom
Nareszcie dotarłam i do swojego wątku, a droga tu wcale nie była łatwa i prosta. Najpierw perypetie zdrowotne Filipka i moje, do tego sadzenie tych dobroci, które sobie nazamawiałam i ich podlewanie - bo susza była straszna, potem przygotowania do świąt i święta, a zaraz we wtorek na tydzień wyjechałam z córką na wycieczkę podziwiać uroki Londynu. Dopiero w poniedziałek wróciłam i wiecie jak to jest po powrocie - trzeba się ogarnąć, a przecież we wtorek szłam już do pracy.
Na szczęście Filipek pokonał infekcję bez antybiotyku, teraz tylko ma zatkane kanaliki łzowe i musi brać krople i masują mu kilka razy dziennie dolne powieki - mam nadzieję, że się udrożnią samoistnie.
No i tak to leci, jak zwariowane. Na szczęście ostatnimi dniami popadało, a wcześniej, jak był ten upał to syn został na tę okoliczność przeszkolony w podlewaniu.
Jak w poniedziałek zaszłam na działeczkę to po tygodniu nieobecności i po tych deszczach to tak wszystko ruszyło, że aż byłam w szoku

No oczywiście najlepiej rozrosły się chwasty, które dzisiaj plewiłam cały dzień. Ale było to zajęcie bardzo przyjemne i relaksujące. Cały dzień spędzony na działce sam na sam ze sobą i swoimi roślinkami
Jednak martwią mnie zapowiadane pod koniec tygodnia przymrozki - mam nadzieję, że ta prognoza się jednak nie sprawdzi.
No i utrapienie w postaci poskrzypki, mszycy, zwiota i nimułki - no przecież nie może być tak łatwo
Tak było w poniedziałek:
A teraz pozwólcie, że chociaż ze sporym opóźnieniem

, ale jednak jak obiecałam, to odpowiem na Wasze posty.
Na wstępie chciałabym Wszystkim podziękować za odwiedziny, miłe słowa, pochwały, życzenia również te świąteczne oraz za otuchę i wsparcie w trudnych chwilach - naprawdę bardzo to sobie cenię i szanuję
Jadzinko Kochana - oczywiście, że kawałek trawnika musi zostać, przecież trzech wnuków musi mieć gdzie kopać balę. A do tego jeszcze gdzieś trzeba ulokować piaskownicę i huśtawkę, a może i domek.
Dzieci, a potem wnuki to wielkie szczęście ale i wielka i wieczna troska, która nam nieustannie towarzyszy. I czy małe, czy duże to i tak zawsze się będziemy troskać o ich szczęście i dobro.
Byłam w Twoim ogrodzie i podziwiałam piękną wiosnę.
Mój narcyzowy szpaler już przekwitł, ale zaczęły kwitnąć te białe, "babcine" narcyzy, których zapach uwielbiam.
Przesyłam moc pozdrowień i życzenia udanej majówki
Paradas - Damianie zdjęcia były jak najbardziej aktualne, a ten kwiatek, o którego pytałeś to tak jak napisał Zbyszek - Puszkinia.
Dobrej majówki.
Pozdrawiam
Lucynko Kochana też lubię bratki i te duże i te malutkie - one mają taki swój urok, a do tego lubię ich subtelny zapach, a i jako ozdoba potraw wyglądają rewelacyjnie. Kiedyś moja córka miała zajęcia w szkole, gdzie robili kanapki i wzięła bratki do ozdoby. Nikt takich kanapek ładnych nie miał.
Ten kwitnący powojnik to złudzenie optyczne, jak zerkniesz dłużej, to zobaczysz, że to fiszka ze zdjęciem
Podziwiałam ostatnio u Ciebie laki, są cudne, szczególnie te ciemniejsze odmiany. Chyba w przyszłym roku (a raczej w tym, bo one kwitną na drugi rok)
pójdę w laki - Monty Don z Gardeners' World poleca odmianę czerwoną
Blood Red oraz
Fire King. Zachwyciłam się nimi także w Londynie, gdzie na rabatach były wysadzone chyba w tysiącach sztuk

.
Pozdrawiam i udanej majówki życzę
Aniu - anabuko u mnie też wcześniej nasadzone narcyzy i tulipany wypadają. Te z rabatki narcyzowej to posadzone na jesieni, więc zobaczymy ile z tego przetrwa do przyszłego roku. Sporo też wyrzuciłam cebul tulipanowych, bo liście wykazywały objawy chorobowe. Może faktycznie warto sadzić je w doniczkach.
Mój Pan eM trochę marudzi, ale jest kochany i dużo mi pomaga, szczególnie w tych fizycznych pracach, jednak kwiatkami i plewieniem się nie zajmuje i może niech tak zostanie.
Przesyłam serdeczności
Mariuszu moja ITOH wydaje się, że zaakceptowała sposób mojego sadzenia, bo widocznie już ruszyła ku górze.
Połamane przetaczniki się ładnie regenerują, tylko straciłam jedną ostróżkę, która już przy dostawie odbiegała od pozostałych kondycją. Nie wiem co się jej stało, ale zaczęłą więdnąć i tak jakby udniła u nasady. Posadziłam ją, myślałam, że odbije, ale nic z tego. Więc złożyłam reklamację, którą Albamar uznał - co się chwali.
U mnie dziś pierwszy powojnik zaczął rozwijać kwiat. Już nie mogę się doczekać, kiedy Twoje dadzą spektakl.
Udanej majówki życzę
Iwonko Droga Filipek pokonał infekcję o własnych siłach, co bardzo cieszy. Jadnak strachu najedliśmy się co nie miara.
Tak, to chyba moje zamówienie życia, a przynajmniej jak do tej pory

z którym uporałam się tak szybko tylko dzięki pomocy eMa. No sadzenia było sporo, sama jestem ciekawa jak to wyjdzie w praktyce, jak urośnie i zakwitnie - czy czegoś nie pomieszałam.
Trzymam kciuki za wodę u Ciebie, bo z przerażeniem czytałam o tych perypetiach.
W takim razie chyba pozostaje mi życzyć deszczowej majówki na zdrowie dla Twoich roślinek
CDN