Reniu - Twoje aktualnie kwitnące są w takich radosnych, wiosennych kolorkach, że powinny choć troszkę poprawić Ci nastrój, czego mocno Ci życzę

.
Niestety takie życie, że raz pod górkę , innym razem z górki. A na dowód, że nie tylko u Ciebie źle się dzieje - wczoraj roślinkom z mojego akwarium musiałam wyciąć 99,5% korzeni. Zgniły, spleśniały - wszystko na raz. Były tam siewki i młode roślinki posadzone w sphagnum. Jakieś 2 tygodnie temu zauważyłam na siewkach Stanhopei ślady żerowania wciornastków, więc postanowiłam potraktować całe towarzystwo potraktować Provado. Na drugi dzień na wierzchu wszystkich doniczek była pleśń....Pościągałam to zapleśniałe sphagnum, opryskałam Previcurem - wyglądało nieźle. Niestety na następny dzień znów była pleśń. Tym razem wyrzuciłam całe sphagnum, doniczki wyszorowałam, a roślinki umyłam, opryskałam i pomoczyłam w Physanie. Jak już porządnie obeschły posadziłam w nowe sphagnum. No i było dobrze aż do wczoraj, kiedy znów zauważyłam pleśń. Zaczęłam po kolei wyciągać wszystkie z doniczek, a tam po prostu czarna rozpacz. Korzenie zgniłe lub mokre, rozłażące się w palcach, praktycznie wszystko do wycięcia. parę roślin zostało bez jednego korzonka....i tak sobie wykombinowałam, że wszystkie jak jeden mąż dam na podkładki i do akwarium. Na podkładkach pięknie się regenerują wszelkie zdechlaki, a poza tym będą miała kontrolę nad tym, czy dzieje się coś złego - przynajmniej od razu to zobaczę.
I tak chcąc pomóc jednak zaszkodziłam. Podejrzewam, że to Provado rozpoczęło ten proces, tylko nie wiem dlaczego

A później wysoka temperatura i wilgotność dokonały dzieła....
Ale mimo wszystko jestem dobrej myśli, staram się od jakiegoś czasu takich sytuacji zbytnio do siebie nie brać, bo to się zdarza nawet najlepszym, tylko im padają dziesiątki czy nawet setki roślin....