Nikt nie poda Ci sprawdzonego i jedynie słusznego przepisu, ale mogę się chętnie podzielić wiadomościami, jak ja to zrobiłam.
Nasiona najpierw sparzyłam gorącą wodą (nie wrzątkiem, ale gorącą). Chwilę je w tym potrzymałam, wyjęłam i nacięłam ostrym nożykiem wzdłuż tych linii (popatrz wyżej na zdjęcia nasion). To ważne, by nie ciąć od początku do końca, bo można nasiono uszkodzić, co i tak w którymś przypadku się zdarzyć może, tylko tak - więcej niż pośrodku. To ciężka sprawa, ale można spokojnie. Potem nacięte wsadziłam do wody już w temp. pokojowej naokoło 4 godz. I dopiero wtedy do podłoża, ale bardzo przepuszczalnego (sama ziemia palmowa jest zbyt żyzna i ciężka, ale w takiej nie siałam, więc tylko tak mi się wydaje). I na głębokość wielkości nasiona do przygotowanego podłoża, zamknąć w pudełku i powinna dość szybko wykiełkować. Nie można ich "obierać" ze skórki, bo je uszkodzisz. Sadzi się z łupiną.
Moim zdaniem - a siałam i delonix, i wcześniej baobaby - samo namaczanie to zbyt mało. Nasiona mają bardzo twardą skorupę i potrzebne jest ich nacięcie. Inaczej pęczniejące nasionko i roślinka nie mają tyle siły, by ją przebić i gniją w środku. Wysiew takich roślin to pracochłonne zajęcie, ale warte wszelkiego wysiłku, kiedy widzisz jak roślinka rośnie.
Aha - potrzebują dużej wilgotności i bardzo dużo ciepła. I w tej materii nic nie doradzę, bo siałam pod lampami, gdzie temperatura sięgała nawet 26-29 stopni.
To tyle ode mnie, jednak być może inni mają inne doświadczenia.
Moje wysiane w październiku ubiegłego roku roślinki: Delonix regia i Delonix adansonioides na chwilę przed wyniesieniem na balkon wyglądały tak:
Powodzenia życzę!