Marysiu, oj trzeba będzie grodzić, żeby sarny wszystkich róż nie żarły, bo się kwiatów nie doczekam. Dobrze, że piwonii nie ruszą, no i jeszcze nie zorientowały się, że mamy borówki. Oby tak zostało, bo na pewno nie damy rady ogrodzić całości w jednym roku.
Paradoksalnie dwunożni raczej jednak nie ważą się porywać na nasze rośliny (tylko jedna borówka zniknęła w całości). Ograniczyli się do zakopania kurzej/koguciej (?) łapy koło studni i czarnego kociego ogonka i chyba zobaczyli, że nie robi to na nas wrażenia.
Szachownice to u mnie się najlepiej mają na takiej maleńkiej rabatce, gdzie jest dobrze przepuszczalna ziemia. A w 1. sezonie było tam ściółkowane jeszcze trocinami dębowymi (które podobno nie wpływają dobrze na rozwój roślin). Rośnie tam jeszcze bergenia, barwinek i siewki złocienia. Szachownica pojawia się tam już 3 sezony. Natomiast w innych miejscach jest gorzej.
Te listki to na
tawlinie jarzębolistnej ?Sem?, ona się przebarwia prawie cały sezon, od przedwiośnia po jesień.
W tamtym momencie miała takie jeszcze kolory:
Wiosną jest taka:
A w drugiej połowie lipca taka:
mili17199,

cieszę się, że widoki Ci się spodobały.

Zazwyczaj robię zdjęcia w stronę pól i łąk po drugiej stronie strumyka, a za plecami mam trzy gospodarstwa sąsiadów, które staram się omijać wzrokiem. Chociaż już jest lepiej, bo najbliższy sąsiad wreszcie ocieplił i otynkował swój dom i nie kole w oczy gołym pustakiem.

(Za to od niedawna kole w oczy blaszanym podrdzewiałym garażem.)
Ale niebo czasami i nad nimi jest ładne, np. tak było kiedyś w marcu:
Sabinko, Tosiek właśnie taki jest ? lubi, jak się go głaszcze , mówi do niego i ogólnie poświęca mu się trochę uwagi.

Odwdzięcza się łapaniem gryzoni, których większość zjada na miejscu. Przyprowadził też w ubiegłym sezonie swojego młodszego kolegę ? kotka Burka (o ile dobrze zapamiętałam imię).
Zimę ze śniegiem i mrozem to ja lubię.

Lubię myśleć, że znowu może dzięki temu będzie mniej komarów i meszek, które to wyjątkowo nie dają mi pracować w ogrodzie bez spryskiwania się repelentami. Poza tym jak jest biało, to jest ładnie ? tylko w mieście to śnieg szybko robi się brudny, a psich kup jest coraz więcej wszędzie.
Domki dla owadów wyglądają ładnie, ale przyznam Ci się, że u nas ich raczej nie będzie: mamy na tyle dziki, swobodny i zapuszczony ogród, że mają pełno miejsca do zimowania. Przeglądając książki ogrodnicze i czytając prasę nasunęła mi się taka refleksja: pomysł na domki dla owadów narodził się chyba u Niemców w latach 90. lub ciut wcześniej, bo oni jednocześnie lubią mieć zawsze porządek, więc sprzątają rabaty na jesień do czysta, ale lubią myśleć ekologicznie, to w zamian wymyślili domki do zimowania dla owadów. A my rabat przed zimą nie sprzątamy, bo ja lubię zaschnięte kwiatostany. I sporo owadów znajduje schronienie w całych zaschniętych roślinach. Jesienią m.in. sporo pająków buduje sobie na nich kokony, w których składają jajka. Mamy też zimujące w norkach w ziemi trzmiele (królowe). Widzę, że co roku mamy bogatszą tą małą faunę.
Wiosenna panorama wieczorna:
Zdjęcie poniżej pokazuje zachodnio-północny róg działki, obniżony w stronę strumienia, a te zaznaczone drzewka to nasze olchy samosiejki (później wypuszczają liście). Po prawej od nich, w zagłębieniu płynie strumyk. Młode kotki olchowe/ pączki mają następujące działanie:
(...) regulują gospodarkę hormonalną, przeciwmiażdżycowe, przeciwbakteryjne, przeciwnowotworowe, przeciwwirusowe, przeciwtrądzikowe, uspokajające, przeciwzapalne, moczopędne, przeciwobrzękowe, przeciwreumatyczne, przeciwalergiczne, przeciwbiegunkowe, rozkurczowe. Może działać korzystnie przy łuszczycy i chorobach autoimmunologicznych. Wymiatają wolne rodniki. (cyt. za dr H. Różańskim) Tak więc czekam na moje własne pączki olchy i zamierzam używać - już niedługo, bo właśnie na przedwiośniu się pojawią.
Wieczorne zdjęcia z kwietnia, z okresu wiosennych burz, kiedy zieleń nabiera niesamowitego koloru:
