eikoden pisze:Że też przegapiłem taką piękność

Jak by Ci coś odpadło to ja bardzo chętnie się tym zaopiekuję !!

To nie jest takie wykluczone, bo ja do sukulentów, a crassul w szczególności nie mam ręki i jak zobaczę, że marnieje, to będę wolała oddać w dobre ręce niż zakatować na śmierć. Ale na razie tak mi się podoba, że spróbuję go pohodować i nie uczknę ani kawałeczka, bo w tym rozgałęzionym pokroju wygląda przecudnie.
Witaj
pieczarah i imieninowo się kłaniam z życzeniami dla ciebie i kolczastych podopiecznych.
A wątek przedstawia ciernistą drogę w rozwoju choroby kaktusowej i dochodzeniu do rozumienia potrzeb kłujących podopiecznych.
Od stadium pierwszego zauroczenia i chciejstwa każdego napotkanego stworzenia z kolcami (to zresztą trwa nadal, tyle, że rozum bierze górę), poprzez strach jak to przezimować, aż wreszcie po ból głowy - skąd wziąć miejsce dla tej menażerii, bo rosną i puchną, a niektóre powiększyły rozmiary 10-krotnie i w perspektywie mają zamiar rozdymać się drugie tyle. Bo na początku kupujemy niemowlaki nie zdając sobie sprawy z tego, że niektóre rosną do kilkudziesięciu centymetrów wszerz, a inne do kliku metrów wzwyż.
Dopiero teraz doczytałam twoje zdanie tycimi literkami o ścianie storczykowej - sama jestem z niej bardzo zadowolona. Nie udzielam się tam w wątku storczykowym, bo nie mam się czym tam pochwalić - storczyki idą mi w zieleniną, a kwitnienie idzie im jak po grudzie. Ale ja wiem, że te gadziny (jak żadne inne stworzenia) uczą cierpliwości i jak ruszą , to mnie zaskoczą kwieciem. Wiem też, że przyczyna nie leży w storczykowej ścianie, bo rozmieszczone gdzie indziej cierpią na tę samą przypadłość - lenistwo do kwadratu.
Na razie odstawiam nawożenie (pomimo nawozu z przewagą K i P, azotu mają za dużo), bo mają chyba za dobrze i nie opłaca im się dbać o przedłużanie gatunku

- odstawię im papu, to im się odechce lenistwa.