Witaj
Jolciu wieczorową porą
Miło mi popatrzeć na Twój ogród, bo masz tyyyle miejsca do sadzenia! I tyyyle różnych różności możesz tam zrobić! Pięknie zaczęłaś, a najważniejsze, że sprawia Ci to radość
Jolciu, nie przejmuj się tym, że wiosenne roślinki są nieco smutne - powodem jest nietypowa zima. Poza tym, nie masz wielu nasadzeń zimozielonych, to i każde uszkodzenie widać bardziej...
Pytałaś o kilka spraw, więc spróbuję i ja na nie odpowiedzieć.
Otóż, z moich doświadczeń wynika, że pieris tak uszkodzony jak Twój - nie odbije z przemarznietych gałązek. Prawdopodobnie trzeba będzie gałązki wyciąć (ale jeszcze nie teraz, bo jest za zimno), za to powinny się rozkrzewić te gałązki, które są żywe.
Podobnie laurowiśnia - marne szanse, że odbije ze zmarzniętych gałązek, ale za to po ścięciu może odbić od korzenia. Nie wiem, jaką masz odmianę laurowiśni, gdybyś jednak chciała kupować inne, to tylko odmiana 'Otto Luyken' o długich, lancetowatych liściach, wytrzymuje nasze mrozy. Mam 4 sztuki tej odmiany i zwykle przemarza tylko kilka liści na czubkach, a reszta jest ok.
Co do ślimorów-golasów, to na forum napisano juz całe hektary postów jak się ich pozbyć

Już samo to wskazuje, jakie to trudne! U mnie spisują się 3 metody:
- po pierwsze jeż (prawdziwy, żywy jeżyk

), bo tylko on wyjada ślimory,
- po drugie łopatka jako śmiercionośne narzędzie do ciachanie ślimorów na pół (tropienie wieczorową porą z latarką w garści),
- po trzecie trucizna wysypywana miejscowo, to są niebieskie granulki które zwabiają ślimaki i trują na śmierć (ani psy, ani koty tego nie ruszają) - ale tylko wtedy, gdy nie ma jeża, bo zjedzony przez niego zatruty ślimak mógłby mu zaszkodzić.
Jeśli kupiłaś hosty, to trzeba będzie te granulki posypać dokoła host, bo te paskudy wszystko zeżrą błyskiem - no niestety, uwielbiają hosty.
A co do osłony od ulicy, to rozważ, czy nie byłoby warto jednak posadzić już, np. tuje 'Smaragd', choćby w części długości. W takiej odległości od obecnej granicy działki, jak byłaby wówczas gdyby gmina ją ciachnęła. No bo popatrz - już by rosły, już by Cię odgradzały, a jakby co - można by je przesadzić. Można by je też zostawić w takiej odległości, a z przodu przed nimi posadzić coś niższego (albo zrobić ścieżkę do biegania dla psiuńki). A od strony tej osiedlowej uliczki to by można było zaryzykować i posadzić kilka przy obecnej granicy...
W innej sytuacji to bym Cię namawiała na sosny czane, ale je przesadza się do 1,2 m wysokości. Później to ryzykowne.
Ha! gmina może rozstrzygnąś spór dopiero po dłuuugim czasie...
Pozdrawiam serdecznie - Ula