A więc: na balkonie trochę pozmieniałam, jedną skrzynię całkiem opróżniłam (przy okazji przyjrzałam się korzeniom petunii, nie były zalane, były w dobrym stanie, jeszcze nie poprzerastały bryły ziemi), ponieważ sanwitalia w niej całkiem przekwitła i całość wyglądała jakoś łyso i smutno. Z całej kompozycji zostawiła jedynie dwie pelargonie, bo są piękne i przy sprzyjających wiatrach dotrwają do przymrozków - postawiłam je obok Pierisa:
Zaś w jednej ze skrzyń obudziła się szałwia (?) i zaczyna wypuszczać nowe kwiaty, bardzo mi się podoba jej kolor:
Wrzosy mają się dobrze i wygląda na to, że się przyjęły, uff:
No a teraz najważniejsza część - czyli prezent od
dewuka! Dostałam od niej śliczne rojniki, mniejsze i większe i obiecałam, że zrobię z nich jakąś kompozycję. Poleciałam dziś do supermarketu, kupiłam ziemi i dwa rozchodniki (myślę, że dobrze im się będzie razem żyło w tej misie) , wymieszałam ją z piaskiem i posadziłam, tak to było na początku
A potem.... Co ja się pędzelkiem dziś namachawszy,, żeby ta ziemie z ich pięknych rozetek wykurzyć...ehh...
Dorotko - jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję za wspaniałe roślinki!
Jeden kącik balkonu mniej więcej wygląda teraz tak, a ja idę na cappuccino... uufff...
