Witam w piękny mglisty jesienny czwartek

.
Marysiu, eM pomaga, to prawda, nie powinnam narzekać. Szkoda tylko, że nie widzi w tej robocie sensu

... bo nie lubi róż

.
Aniu "jak żółw po błocie"
(boskie!!!), to mój eM zabiera się do każdej roboty ogrodowej, tzn. takiej w której ma mi pomóc. No popatrz sama. Przyjechaliśmy do domu, okazało się, że są róże i to namoczone od rana. Do tego za godzinę zrobi się ciemno a tam gdzie leży kompost to już po zmroku nie dojedzie się. Wobec powyższego ja pędzę do domu, ciskam w kąt baleriny z kokardką, ściągam biurowe szmatki, łapię i zakładam byle co ogrodowego i po 5 minutach mam już szpadel w garści. Mój eM w tym czasie zdąży wysiąść z samochodu i

, popatrzy na mnie i zapyta " to nie napijemy się najpierw kawki"

. Minie dobre pół godziny zanim przyjdzie do mnie do ogrodu z kawą, czekoladą, przebrany w pełne ogrodnicze odzienie

. Ja w tym czasie zdążę przywieść kompost, zaznaczyć dołki i nawet wyryć je w 1/3

. Potem wysłucham pełnego sprawozdania z całego dnia i nie zliczę ile razy poproszę/wybłagam/wysyczę Mariusz KOP ...

. Sama więc widzisz, że na HOP to tu się nic nie dzieje...
Beatko, nie rabata do rowu nie sięga. Oddziela ją pas z byłego trawnika. Nie walcz z różanką, spełniaj swoje pragnienia, jak nie teraz, to kiedy?
