Patryku, to było w ub. roku.Wchodzę na ogródek, było bardzo zimno, a tu 4 malutkie sikoreczki piszczą. Zmoknięte, takie bidulki. Trzy siedziały mi na ręku, a 4 na polarze pod brodą. Nie chciały mi z tej ręki zejść. Co je posadziłam na dachu, to one zeskoczyły. Matka ich przynosiła im malutkie glistki i dawała do dzioba. Piękny widok. Po 2 godz. użalania sie nad nimi dałam sobie spokój i maluchy powędrowały do gniazdka u mojej sąsiadki w pniu bzu. Ja je całą zimę dokarmiam. Zjedzą ok. 40 kg słonecznika. Ponieważ mam oczko i ryby muszę być w mrozy codziennie na ogr. aby udrożnić rurki w styropianie dla tlenu w oczku. A więc obcuję z sikorkami. One się mnie nie boją, bo pod dachem mają wielką klatkę od papug i przez szczebelki wchodzą po ziarnka.W tym roku porozwieszałam budki /4 szt/, ale nie zadomowiły sie tam. Nie wiem dlaczego.Może niepotrzebnie włożyłam do budek sianko? teraz wyjmę to wszystko i na drugi rok doczekam się. Zła jestem na nie, bo cała zimę je futruję, a one są u sąsiadki. Pa
