Gosiu, zdarzają się też grzebienie oklapłe u kur :P I nie mówię tu o starych kurach, tylko o Minorach np.

Grzebienie tzw. różyczki
Indyki to tak jak Perliczki, inna bajka

Inny świat. Ale te konkretne ptaki trzeba naprawdę kochać, aby je mieć u siebie

Jeśli ktoś lubi ciszę i spokój, to ani rozdarte Perliczki, ani rozgadane Indyki nie są do jego zagrody/woliery/ogrodu

Te ptaki trzeba zwyczajnie kochać

Mi indyki marzyły się już spory czas, ale mąż zgodził się na nie dopiero rok temu. W zeszłym roku przespałam "termin zakupu", ale w tym kupiłam nawet za wczasu

W sumie, to o indykach myślałam kiedyś, ale na zasadzie...może kiedyś...Ale tak naprawdę zaczęłam dążyć do tego, aby je mieć u siebie i męża przekonywać, po tym jak Amelka [AmeliaL] miała je u siebie

I to właśnie przez jej zdjęcia zostałam zarażona na maxa miłością do tych, jak my to z mężem mówimy i wołamy na nie "Dinozaurów"

A mają coś z Dinozaurów, długie nogi, śmiesznie biegają
No i te wspaniałe, magiczne korale
Najnowsza kwoka z małymi została dzisiaj przeniesiona ze stryszku, gdzie wysiadywała jaja, do stajenki. A tam leniwa kura, zamiast sama siąść na jaja i wysiedzieć sobie kurczaki, próbowała jej UKRAŚĆ maluszki
Milcia, dzięki za miłe słowo :*W inku lęgi skończone, 2 ostatnie pisklaki się suszą, a potem inku czyszczę i chowam. Z wielką nadzieją, że za rok nie trzeba będzie go wyciągać, bo liczę i to bardzo na indyczki

Indory przepięknie się puszą

Ale nie udało mi się nigdy być u nich akurat w tym momencie z aparatem :P