W.o. Psach cz.7 (2009.03 - 2009.08)
- Antooosia
- 1000p

- Posty: 3430
- Od: 8 sty 2008, o 08:49
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: okolice Krakowa
O matko,jakie cudne szczekusie
.Kefi ma cudowne dredy!A jakie bombowe miny robi!Kurka,on ma taki "ludzki"wyraz pychola.I moja ukochana Laylunia jest...cudna,jak zawsze,a jak ślicznie "wyfryzowana".
Panda jest obłędna,a jej kumpel,to ...moje marzenie.Tylko własnie przerażają mnie u bereńczyków spore tendencje do dysplazji...
Czochranka dla wszystkich pupili
Panda jest obłędna,a jej kumpel,to ...moje marzenie.Tylko własnie przerażają mnie u bereńczyków spore tendencje do dysplazji...
Czochranka dla wszystkich pupili
Pozdrawiam,Kinga.
Na skraju lasu jest mały domek...
Na skraju lasu jest mały domek...
Po części to prawda, że z niej kawał baby, ale... ona jest przeraźliwie chuda, tylko w tych kłakach tego nie widać
Niby mówią, że zdrowy pies to szczupły pies i powinno wyczuć się żebra na psie przy delikatnym dotyku.
Antosiu, niestety masz rację - dysplazja jest przekleństwem Bernańczyków (ponad 50% populacji ją ma). Borysek miał bardzo ciężki stan, prawie już nie mógł chodzić, co 5 m robił przystanki podczas tego spacerku. Już jest po zabiegu (jakieś mięśnie miał podcinane) i zaczyna szaleć razem z Pandziastą (szkoda tylko, że podczas szkolenia
) W sobotę mamy spacerek wspólny z Boryskiem i Sonią (labek) z którymi Pandziasta dzielnie ćwiczy, może uda mi się zrobić fotki tego szaleństwa ;-)
Borysek jest z pseudohodowli, jego rodzice prawdopodobnie też mieli dysplazję
Gdyby był z hodowli FCI to ryzyko tego schorzenia byłby dużo mniejsze, bo nikt by nie dopuścił chorych psów do rozrodu
Za Boryska zapłacono 1200zł a za leczenie dysplazji jak do tej pory, bo to jeszcze nie jest koniec - 700zł. W tej cenie mieli by zdrowego Bernańczyka z papierami (ale nawet w takiej hodowli FCI istnieje ryzyko dysplazji, ale w mniejszym stopniu).
Tylko jak już ma się psa, kocha go, dba o niego to myśli się innymi kryteriami np. "dobrze, że go kupiłem, bo przynajmniej o niego dbam i leczę go". No i trudno się dziwić, że tak jest, bo sama pewnie też tak bym myślała
Pocieszające jest jednak to, że następnym razem będą baczniej rozglądać się za psem i kupią w najlepszej hodowli, jaką znajdą
Dzisiaj robię dla Pandziastej basenik
Wanienkę po Malwce wystawię jej do ogrodu i napełnię wodą - niech się kudłata cieszy
Tylko przy tej wanience skończy mi czytanie w ogródku, bo nie będę mogła nawet na sekundę Malwisza spuścić z oka
Ktos robił taki "basenik" dla pisaka? Podobno w lecie to jest ulubione miejsce dla psa
Layla, chyba nie potrzebuje takiej ochłody, bo została "przystosowana"
Antosiu, niestety masz rację - dysplazja jest przekleństwem Bernańczyków (ponad 50% populacji ją ma). Borysek miał bardzo ciężki stan, prawie już nie mógł chodzić, co 5 m robił przystanki podczas tego spacerku. Już jest po zabiegu (jakieś mięśnie miał podcinane) i zaczyna szaleć razem z Pandziastą (szkoda tylko, że podczas szkolenia
Borysek jest z pseudohodowli, jego rodzice prawdopodobnie też mieli dysplazję
Tylko jak już ma się psa, kocha go, dba o niego to myśli się innymi kryteriami np. "dobrze, że go kupiłem, bo przynajmniej o niego dbam i leczę go". No i trudno się dziwić, że tak jest, bo sama pewnie też tak bym myślała
Dzisiaj robię dla Pandziastej basenik
Wanienkę po Malwce wystawię jej do ogrodu i napełnię wodą - niech się kudłata cieszy
Ktos robił taki "basenik" dla pisaka? Podobno w lecie to jest ulubione miejsce dla psa
Layla, chyba nie potrzebuje takiej ochłody, bo została "przystosowana"
Nie, Layla już nie potrzebuje ochłody. ale faktycznie przed fryzjerem było już jej gorąco i odmawaiała spacerowanie.
Kiedyś miałam basenik na ogrodzie, ale Rock jak był mały nie bardzo chciał się w nim chłodzić.Jak już był stary, a mieszkaliśmy w bloku to chodził w mokrym ręczniku, jak taki Arab wyglądał, ale było mu lżej, poszukam gdzie fotki psa- szejka
Kiedyś miałam basenik na ogrodzie, ale Rock jak był mały nie bardzo chciał się w nim chłodzić.Jak już był stary, a mieszkaliśmy w bloku to chodził w mokrym ręczniku, jak taki Arab wyglądał, ale było mu lżej, poszukam gdzie fotki psa- szejka
http://images43.fotosik.pl/129/5db88a6ddb16da5emed.jpg
Boszzz... co za pozycja do spania
Podobają mi się Pudle (ze względu na charakter). Podobno są najinteligentniejszymi psami
A przynajmniej według pewnej listy
Na drugim miejscu z tego co pamiętam jest Border Collie, a potem... ciemność - zapomniałam 
Co z nim się stało? Starość, czy jakaś przypadłość?
Boszzz... co za pozycja do spania
Podobają mi się Pudle (ze względu na charakter). Podobno są najinteligentniejszymi psami
Co z nim się stało? Starość, czy jakaś przypadłość?
Zawsze miał takie dziwne pozy do spania.
A co do inteligencji to prawda,był mądry, wręcz cwany,Layla to przy nim matołek (choć oczywiście kocham ją strasznie). Musiałam go uśpić w 15 roku życia - 10 lat miał padaczkę, potem mając 12 lat zerwał jedno więzadło w kolanie, rok później drugie - oczywiście ze względu na wiek i padaczke nie miał operacji, ale jakoś nauczył sie chodzić, po pierwszej nodze po 2 miesiącach, po drugiej trwało to troszkę dłużej. Do tego doszły guzy koło odbytu, tern jeden ostatni dwa miesiące rósł dośc szybko. A już pod koniec życia wysiadły nerki - i wtedy wiedziałam już, że nie ma innego wyjścia (tak 4 dni sikał bezwiedni). Zresztą poszłam spytać naszego weta co jeszcze można zrobić, a ona powiedziałą nic - już wszystko zrobiliśmy. Spytałam czy cierpi powiedziała, że tak, że zaczyna. Więc nie miałam wyjścia, nie mogłam pozwolić by mój ukochany pies cierpiał.
Spoczął sobie na psim cmentarzu, pod drzewkiem i leży tam sobie do dziś, a ja i Layla go odwiedzamy, podlewamy iglaczka, wymieniamy wiatraczki, wyrywamy zielsko.Oczywiście ja to robię, a Layla lata po całym terenie i szczeka, albo się wygłupia.
A co do inteligencji to prawda,był mądry, wręcz cwany,Layla to przy nim matołek (choć oczywiście kocham ją strasznie). Musiałam go uśpić w 15 roku życia - 10 lat miał padaczkę, potem mając 12 lat zerwał jedno więzadło w kolanie, rok później drugie - oczywiście ze względu na wiek i padaczke nie miał operacji, ale jakoś nauczył sie chodzić, po pierwszej nodze po 2 miesiącach, po drugiej trwało to troszkę dłużej. Do tego doszły guzy koło odbytu, tern jeden ostatni dwa miesiące rósł dośc szybko. A już pod koniec życia wysiadły nerki - i wtedy wiedziałam już, że nie ma innego wyjścia (tak 4 dni sikał bezwiedni). Zresztą poszłam spytać naszego weta co jeszcze można zrobić, a ona powiedziałą nic - już wszystko zrobiliśmy. Spytałam czy cierpi powiedziała, że tak, że zaczyna. Więc nie miałam wyjścia, nie mogłam pozwolić by mój ukochany pies cierpiał.
Spoczął sobie na psim cmentarzu, pod drzewkiem i leży tam sobie do dziś, a ja i Layla go odwiedzamy, podlewamy iglaczka, wymieniamy wiatraczki, wyrywamy zielsko.Oczywiście ja to robię, a Layla lata po całym terenie i szczeka, albo się wygłupia.
Danuś, przykro mi... Dlaczego te nasze Burki nie mogą żyć dłużej?
Szejk jest na zwierzęcym cmentarzyku? Macie taki w okolicy? Moje wszystkie zwierzaki są na ogródku. Jakoś poddanie kremacji zbiorczej mnie przeraża. Wiem, że zwierzakowi to wszystko jedno, ale jednak we mnie nie ma na to zgody. Gdyby kremacja była indywidualna i można by było odebrać prochy to O.K. I takim oto sposobem wszystkie moje miłości są ze mną fizycznie (to chyba jest przejaw egoizmu
)
Szejk jest na zwierzęcym cmentarzyku? Macie taki w okolicy? Moje wszystkie zwierzaki są na ogródku. Jakoś poddanie kremacji zbiorczej mnie przeraża. Wiem, że zwierzakowi to wszystko jedno, ale jednak we mnie nie ma na to zgody. Gdyby kremacja była indywidualna i można by było odebrać prochy to O.K. I takim oto sposobem wszystkie moje miłości są ze mną fizycznie (to chyba jest przejaw egoizmu
Tak , mamy cmentarz dla zwierząt, jakieś 15 km ode mnie. Tam nie ma kremacji, tylko takie małe grobiki i tam sie wkłada pieska, razem z kocykiem, zabawką, jak chcesz. Jest to teren troszkę oddalony, ogrodzony, prywatny, oczywiście płatny, prowadzi go małżeństwo i dogląda, ale każdy kto ma tam grobik może sobie pojechać, zrobić co chce z nim. Obok nawet jest ławka, stolik, woda, można sobie posiedzieć. Każdy pies na swój kamień. Gdzie mam fotki, to potem poszukam.
Ja uważam, że takie rozwiazanie dla kogoś kto mieszka w bloku i pies jest dla niego kimś więcej niz zwierzęciem jest najlepsze. Nie wyobrażam sobie, wyrzucić psa nawet po śmierci na śmietnik, albo oddać do utylizacji. Nawet samo uśpienie nie odbyło się u weta, tylko w domu mojej mamy, bo w klatce obok mieszka nasz wet.
Ja uważam, że takie rozwiazanie dla kogoś kto mieszka w bloku i pies jest dla niego kimś więcej niz zwierzęciem jest najlepsze. Nie wyobrażam sobie, wyrzucić psa nawet po śmierci na śmietnik, albo oddać do utylizacji. Nawet samo uśpienie nie odbyło się u weta, tylko w domu mojej mamy, bo w klatce obok mieszka nasz wet.










